Piaskami pustyni, kopytami swemi Kroczył Koń wprost spod ziemi Szalone lico spalony włos W oknu znać zwidy W uszach mątliwy głos
Chata Morgana codziennie z rana stoi, krwią zbryzgana Powidok szary, dla konia czary Wydma za wydmą Piasku morze, piasku bezdnią
Wtem na horyzontu oprawie Krwista Łuna wzrasta I jak na jawie Widzi, iż, krzyż wyrasta Na nim człek krwią obleczony Ni ubioru ni jakiej zasłony
Pełznańce w rany wzierają Spalone ciało zżerają I to jest w istocie Człecze dziecię skąpane w pocie Nagle bezdnie, otwarte oczy I z ust słowo wytoczy
Czymże twe rany W krwi żeś skąpany Gdy znikniesz z ziemi Nic to nie zmieni
Nie tędy droga Kara jest sroga W wierze znużany Obmyj me rany
Na Twoją zgubę Zliczę rachubę Po stokroć grzechów Piekielnych miechów Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|