Jak dziś pamiętam dzionek ten dokładnie, Jechałem gdzieś tramwajem numer 6, Pachniało w tym tramwaju dość nieładnie, A na dodatek coś zaczęło mnie w brzuch gnieść.
Bez jakiejkolwiek możliwości ruchu, Staliśmy naprzeciwko siebie ja i ty, Twa parasolka wbita w moim brzuchu, Mą nogę przytrzasnęły właśnie drzwi.
Poczułem nagle twe obfite kształty, Gdy tramwaj ostro zahamował na zakręcie, Pachniałaś perfumami marki „Bałtyk”, O Boże – pomyślałem – niechaj znowu skręci!
Patrzyłaś w oczy moje tak odważnie, Mówiły – „Kocham, kocham, kocham twoje usta”, Gdy wtem poczułem się ciut niewyraźnie, Bo komuś obok znów odbiło się kapustą.
Jechaliśmy tak ściśnięci, zespoleni, Przylepieni, przyklejeni, prawie goli, Wtem dyskretnie sięgnęłaś do kieszeni, Mówiąc cicho:
(Spokój, orkiestra!)
„Bileciki do kontroli!”
Oooo ! Izabel, Izabel, Iza, Iza, nie wygłupiaj się... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.