W ruinach bukowego domu nie ma nic, zmyły się nawet po kryjomu moje najmarniejsze sny. Zabrały się i pierzchły w świat. Na próżno malowałem je przez tyle długich lat. Daremnie malowałem je od lat.
Przecież to było takie proste - ja i ty, dach, cztery ściany i na oścież serca, serca dwa i drzwi. A jednak gdzieś tkwił głupi błąd. Plenią się szczury - szare dni, znalazły w gruzach własny kąt. Wreszcie znalazły własny, ciepły kąt.
To było takie, takie proste - ty i ja, reszta jak śpiew strzelistej sosny, nocą pełen dobrych gwiazd. Licho zgarbiło gładki pień. Do gwiazd wciąż dalej nam co noc i sieje strach kaleki cień. Taki zielony lecz kaleki cień.
Rośnie we mnie wielkie milczenie i twardnieje w najcichsze kamienie. Z tych kamieni, kiedy dorosną, wzniosę twierdzę - ostoję przed wiosną. I przeczekam wszystkie nadzieje i sam... skamienieję.
Nad ruinami snów o domu jestem sam. Tarżę nadzieją w cenie złomu, zechcesz, nawet darmo dam. Najtańszy kruszec naszych dni, jeśli ci drogo mogę też dorzucić niepotrzebne łzy. Mogę dorzucić moje wszystkie łzy.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.