Pod namiotem dziś fest widowisko Świat nie widział takiego programu Tylko tam będziesz mógł znaleźć wszystko Pytasz: "Cyrk?" - tak, to prawie to samo
Już włączają słońca jupitery Na arenę wbiegają atleci Stary błazen o pchłę się potyka Nad areną jak z procy już leci
Wszystkim oczom aż łez brakowało Zanosiło się bractwo od śmiechu A niektórzy aż z miejsc powstawali Dla każdego to była uciecha
Wielkie brawa dla mistrza iluzji Krokodyla podzielił na dwoje Wtem puściły żelazne żaluzje I trzy lwy na arenie już stoją
Wyszły z klatek lwy kudłate Ktoś wypuścił je umyślnie - Kto to zrobił, w jakim celu Kto przed ludźmi zamknął wyjście?
Mały karzeł okiem łypie Jak potoczą się wypadki Akcję tę wymyślił sprytnie Teraz patrzy z pustej klatki
Zawsze zazdrość jego brała Kiedy brawa i bukiety Na arenę wędrowały Dla tancerki, dla atlety
Dzisiaj mały Napoleon Ma powody do radości Bohaterem jest wieczoru Ale nikt mu nie zazdrości
Lwy się pastwią nad biedną publiką Blady strach, nikt pomocy nie wzywa Może padną jak zdechłe na pomór Może wreszcie się nażrą do syta?
Tam atleci, jak karły, po kątach Żaden z nich już nie wygnie podkowy Z dwugarbnego wielkiego wielbłąda Mistrz iluzji nie zrobi już sowy
I nie umrze publika ze śmiechu Z arlekina, co śmieszył, jak umiał Jego maska opadła w ten wieczór Z jego oczu strumienie łez płyną
Pod namiotem dziś fest widowisko Świat nie widział takiego programu Tylko tam będziesz mógł znaleźć wszystko Pytasz: "Cyrk?" - tak, to prawie to samoTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.