Nadchodzi siedmiogłowa bestia fałszywy mesjasz Armageddon rzeźnia elektryczne krzesła Dziś nie pomoże ci nawet ukrzyżowany cieśla Wszystkie bitwy tego świata to był dopiero przedsmak W zakazanych pieśniach lud oddaje nam cześć A nasza liczba to sześć sześć sześć Przynoszę śmierć krwawi każdy organ Mikser gra na sterczących żebrach jak na sprzęcie Korga Trzecia światowa wojna miasto tonie w smogu Ci którzy przeżyją bomby poumierają z głodu Oto zmierzch bogów czas nekrologu Jednostki tworzą ogół tego masowego grobu Z nieba leci deszcz płodów kawałki ludzkich jelit Każdy nekrofil czuje się dziś jak Jim Kelly Jutra nie ma a każdego z nas czeka jeszcze dziś anatema
[Pih]
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka Zrozumiesz wtedy że nie miałeś tam nic Oddasz przysługę jak ostatni oddech oddasz Na dużym palcu w prosektorium kwit
Daj mi chwilę wystarczy ułamek szansy Mam skisy czuję krew to mój koń trojański Chcesz punchy To przekaż pieprzę walkę o tron Wśród MC's gdzie większość jest jak Elton John i jego rząd Dla bez polotu kotów pobocze Niech tam harują krocze Łamię w pół każdą wiotką kurwę Niech puszcza pawie za burtę Wytopię łódkę i zrywam żagiel Zlany potem to tylko ja kill worker Dotknięcie geniuszu dla tysięcy uszu Wersy prawdy rzeczywistość to mój warsztat Dzieciak pragnie sławy pierwsza płyta szybko falstart Patrzę na rap grę co drugi to tytan Do nie dawna wypluwał Dziś chce wszystko połykać Witam w bloku w rynsztoku mięty nie ma Ranne zwierzę bez skrupułów uwalniam od cierpienia
[Miuosh]
Dlatego że porusza mnie to co dobre A brzydzi to co modne Ja żegnam ten syf zapraszam cię na ich pogrzeb Zamknij oczy otwórz umysł słuchaj Rozliczam się z nimi dziś za te wszystkie lata Teraz i tutaj z bandą pedałów i tanich pizd
[Pih]
Kiedy oczy wywrócą ci się do środka Zrozumiesz wtedy że nie miałeś tam nic Oddasz przysługę jak ostatni oddech Oddasz na dużym palcu w prosektorium kwit Kiedy oczy wywrócą ci się do środka Zrozumiesz wtedy że nie miałeś tam nic Oddasz przysługę jak ostatni oddech Oddasz na dużym palcu w prosektorium kwit
Chuj ci w kanalizę dla mnie liczą się fakty Tu niejeden wróbel ćwirek chce być jak pterodaktyl Brak ci jaj cierpisz na chroniczny zanik fiuta Wykupię twój cały nakład za mój jednodniowy utarg (kumasz) Niektórym się popierdoliły tryby Są planktonem a już chcą pływać jak grube ryby Gdyby wielkość genitaliów była zależna od rapu To ja swojego kutasa woziłbym na paleciaku Zawodowcy hałasu lecą szyby w budynku Więc uważaj żeby uciekając nie pogubić stringów synku Napinka przez net nic ci nie da Twoje życie towarzyskie to ekstremalna bieda Oto powrót Jedi a wy nie wierzcie bredniom Pamiętaj że to przy nas wszyscy samozwańcy bledną Strzelam w samo sedno jak jebany Wilhelm Tell Biorąc twoje jabłko Adama na potencjalny cel tej
Muszę cię ostrzec znów robimy krążek Więc nie puszczaj tego siostrze bo zapewne zajdzie w ciążę Pogrążę słabych w bólu głupota osiąga szczyt Pozostawimy po nich lasy nagrobkowych płyt Wchodzę w bit jak MC Breed jak B.G. Knocc Out Charakterystyczny wokal jak Zack de la Rocha chłopak Widzę że łzy ci rozmazały brokat A Twoją szkaradną lachę już jebał cały lokal Tnę jak rozbity pokal bębenki ci rozszarpię Czterdziestu łysych typa sieje rozpierdol w knajpie Oto liryczny snajper celuje w środek brwi Zamieniam czerwone punkty na czołach w kałużę krwi
[Fokus]
Ludzi opanuje zawiść i nienawiść czujesz brat Chodźmy zabić tą nienawiść bo opanowuje świat To tu wchodzi na bit godzinami mógłbym mówić tak Musisz wstać i się obudzić a nie drzemać tyle lat Cała ziemia pokolenia ludzi każdy lubi spać Iść i budzić się i łudzić się że ten świat nie ma wad Świat ostudzi cię pobrudzi cię nie poddawaj się walcz Wiem że nudzi cię że trudzi cię pokonywanie fal Czasem trzeba być kutasem trzeba być twardym jak stal Trzeba spalić skurwysynów kwasem albo wbić na pal Czy prawdziwy Bóg wybaczy temu Bogu co nam dał Zezwolenie na ten koszmar który trwa i będzie trwał Przerażenie w oczach ludzi którzy giną cziki pow Na nie swojej wojnie o pieniądze religijny szał Znów ogarnia postacie stojące wśród dymiących ciał Nie rozumiejące nic tylko że ktoś karabin dał Nie chcę myśleć o tym nawet co by było gdyby tu Rozpętało się to piekło czasem budzi mnie ze snu To że można kogoś zabić ot tak spotkać wsadzić nóż Krótka gadka i tak jakby nigdy cię nie było tu Niektórzy mówią że to przejażdżka Myślę coś w tym jest Obserwuję jak przez szybę centrum miasta pada deszcz Wszyscy spieszą się gdzieś jest 16:00 muzyka dla mas Wszyscy leżymy w rynsztoku nieliczni szukają gwiazd
[Kaczor]
[1000] pokreślonych stron zostawię po sobie Na nich miliony słów w których chciałem swych racji dowieść Czegoś się dowiesz z nich o mnie i o moich bliskich Wciąż przeciw hipokryzji kłamstwu i zawiści Wciąż z prawdą za pan brat bo na nią mam mandat Gram rap i rozpierdalam stylem jak Kung Fu Panda Swego kunsztu pan dał wam dziś dawkę szczodrą Dla wielu niewygodną słabych MC pogrom Tych co się modlą bym przestał dziś rozczaruję Bo będę beształ każdego co przeciw mnie knuje W oczy cię kłuję chłopcze że jestem szpadygracz Mam wytrych do drzwi tej gry jak w robocie włamywacz Ze mną ejbry co robią rap od lat ten sam To fakt podpisałem z diabłem pakt jak Gil Renard fan Radę dam mikrofon scena to plan Gram va bank opadła szczena wam powrócił pan
To uczucie jakbyś nagle obudził się w trumnie Tłusty klecha brudną łapą wkłada ci w pysk komunię Chcesz wiedzieć co u mnie? Palę zdradzieckie mosty Jestem heroiną w żyłach twojej nastoletniej siostry Lewy prosty zrówna trzon nosa z mózgiem Fragmenty czaszki to trójwymiarowe puzzle Dzisiaj ulice są puste a ty zapłacisz słono Nie licz na pomoc wszyscy niewierni spłoną Ósmy pasażer Nostromo dla mnie krew jest słodka Jak obcy rozerwiemy twoje ciało od środka Likantropia amok wilczy obłęd WSRH czarne słońce naszym godłem Podłe spojrzenia tu musisz być przebiegły Bo cię zamurują żywcem zedrzesz paznokcie o cegły Biegnij do światła nigdy w stronę drzew To produkcje przy których z głośników tryska krew
Szyderczy śmiech seria pchnięć Krew ucieka jak z pękniętego termometru rtęć Jak Cage jak Q Strange jak MR. Hyde Łamie piąte przykazanie zawsze kiedy pluje w mic Fanom freestylowych walk puści zwieracz i nerwy Przy nich czuję się jak pedofil w miasteczku Bullerbyn Kiedyś fani Verby dzisiaj postawa bitewna Macie kręgosłupy kruche jak ze spróchniałego drewna Batty boy zapewniam nie chcesz beefu z nami Równie dobrze mógłbyś skoczyć nago w ławicę piranii Zostaniesz ukrzyżowany poznasz co to mrok A my będziemy włócznią która przebije ci bok
[Kobra]
To jest Poznań i Mixtape'y idą z rąk do rąk Na ulicach ludzie czają to wiedzą kto jest kto Teraz liczy się sound niech to gra jak trzeba Wie to Grand i dlatego taki bit przyjebał To jak kawałek nieba w tym całym piekle z betonu Tutaj człowiek jest szary jak wycięty z kartonu Witaj w domu czujesz syf ścieku swąd To jebany brudny Łazarz chłopaku jestem stąd I ten rap robię wciąż dla skurwieli sercu bliskich Młodych wychowanych w nienawiści do policji Bez fikcji czytaj non-fiction bracie Szanuj swoich kumpli jak w doku Nixon w tym temacie To wszystko czysto gra czysty hip hop Zawsze na ulicy znajdę inspirację dziwko To żaden sitcom wiemy jak zareagować Jesteś tu intruzem to się musisz dostosować tak
[Pih]
Życie jest krótkie a śmierć długa Błękit nieba tonie w wypłakanych strugach Nieprzespane noce noce zerwane Ja tak jak ty odłożę ten kamień Stąd pochodzimy tu nie ma ideałów Tu nawet święci spadają z piedestałów Świat nas wypaczył ciężko być sobą Jak kropla atramentu w szklance z wodą Szukamy po omacku definicji męstwa Klęski uważamy za zwycięstwa Los nas traktuje jak obcych wrogo A każdy błąd kosztuje orzeźwiająco drogo I to co widzisz w tych oczach to strach Bo czas ucieka jak w klepsydrze piach Brat nie wiem co jutro przyjdzie Lecz wierzę że ty się z tego wyrwiesz
* * *
Witamy w piekle jakoś się kręci Moje ziomki nie mają dobrych intencji
[Eripe]
Wyobraź sobie piękny ogród a w nim [ty] [Wszystko] wygląda jakby ktoś twoje spełnił sny Wpadamy my a nagle ćwierkające ptaszki Zagłusza dźwięk twojej pękającej czaszki Witamy w piekle Golin Eripe Efen Ból zadawany biegle ale ofiary chcą więcej Pomocne ręce zaciskam na gardłach jak DeSalvo Mów mi Hellraiser i próbuj uciekać (nie warto) Za grzechy świata sama się kara nasuwa Ja przyszedłem tu porozpierdalać jak Narakasura Cel uświęca środki będziesz święty gdy cię potnę Bo środkiem będą twoje organy a celem pieniądze Wiara nadzieja miłość to też drogi do celu Więc nazwę tak swoje córki i sprzedam je do burdelu Kiedy chodzi o kasę czasem ludzi masa ginie Ja chociaż nie nazwę ojca asem jestem asasynem Kasa kasa karma wraca nastał czas rozliczać winy Zaraz na kolana padać w imię zasad skurwysyny Chcesz mnie uciszyć tego się nie da zrobić To jakbyś chciał założyć kaganiec cerberowi Myślisz że jesteś blisko i radzisz sobie z zapięciem A pozostałe dwie głowy upierdalają ci ręce Tyle nadziei piękna chwilo trwaj doktor Faust Twój przypadek jest beznadziejny doktor House Mów mi doktor Henry Holmes i podaj narzędzia Biorę dwóch typów do piekła od tylnego wejścia Giną sami gdy im do życia odbieram powód Z rękami we krwi jakbym na żywca odbierał poród Po chuj te jęki zaraz usłyszą tu zew piekła Nożem tatuuje pentagramy Gehenna Szkoda tylko tych dwóch typów twarze im zamarły z krzyku Dla mnie to tylko dwa szczury Tartar od tyłu
[Słoń]
Dla jednych hip hop to mata dla innych nocny wagon Dla mnie to brudny rap i robienie krzywdy łakom Wchodzę nago do kościoła krzycząc „chwalmy Pana" Po czym rzucam na tacę odbezpieczony granat Tnę jak katana lecę jak Raiden Ciało przeszywa prąd zawsze kiedy w bit wejdę Mam najebane we łbie jestem jak Wes Craven To powielenie wszystkich twoich traumatycznych cierpień Wyższa szkoła w herbie płynie głęboka czerwień Przeprowadzam amputacje zardzewiałym sierpem Chuj ci w gębę internetowy homo Klasowego paralitę zainspirował Komon (cioto) Nasza duma i honor logo absolwenta To dla ludzi którzy drą ryj pod sceną na koncertach Rośnie wysoka sterta ściętych głów i skalpów W sercu WSRH kolejny chory album
Nie wiń muzyki za zło jak Trinity Garden Cartel Bujaj karkiem toczę dożywotnią walkę Słaba strona sceny jest tylko kiepskim żartem Ich rymy są jak Michael Jackson martwe Zamiast pióra Parker trzymam skalpel w ręku Mam skórę zamiast kartek krew zamiast atramentu Narasta uczucie wstrętu tryska jad A my spadamy na miasto niczym ognisty grad Mój rap to mój fetysz moja chora poezja Opętany mesjasz uciekinier z Gniezna Sadystyczna bestia z poznańskiego księstwa Będę tak długo cisnąć łakom aż się któryś zesra Siedzi w nas agresja oto Hannibal Lecter Przed przesłuchaniem płyty jebnij valium i setkę Lepiej dzwoń po karetkę bo ból jest tak silny Jakbyś wciskał sobie w cewkę zardzewiały [pilnik]
* * *
Witamy w piekle jakoś się kręci Moje ziomki nie mają dobrych intencji Move back backTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.