Kim jestem? Znowu czuję bezdech Znowu czuję, że nie potrzebujesz mnie jak przedtem Znowu blednę, znowu pętle widzę, patrząc na gałąź Te myśli szpetne, jedyne co ocalało we mnie Słowa tępe jak noże ranią zmysły Nie widzę w oczach Twoich iskry, chuj z tym wszystkim Whisky - moja żono, suko pierdolona Powiedz tylko słowo, a przeklęta będzie dusza moja Kurwa, co ja wam zrobiłem? Kurwa, ile można próbować kochać życie na siłę Ile razy zapijałem winę moją, Twoją Milcz, jeśli nie potrafisz znowu tego pojąć Wokół stoją puste butle, jakie to smutne Jak to, że teraz płaczesz w poduszkę A ja duszkiem wypijam flaszkę do końca I myślę, jak bardzo czasem przypominam ojca Tato, mówią, że mam oczy po Tobie I tak jak Ty - rzadko się uśmiecham Tato, też mam demony w swej głowie I też cierpi przez nie moja kobieta Tato, jak to jest, że ma przeszłość jest pętlą, z której nie mogę uciec? Tato, mimo podobieństw mam pewność, że jest coś, co czyni nas różnymi - czucie
No, jak się teraz czujesz, co? Dobrze Ci z tym wszystkim? Wolny jak ptak, kurwa, chyba jak blitzkrieg Powiedz, dlaczego nie ma Cię wśród mych bliskich? Dlaczego znów rozdrapujesz blizny i resztki więzi niszczysz, co? Boli Cię, że coś nie poszło po Twojej myśli? Że udało mi się dorosnąć bez słuchania głupich wytycznych? Że jestem bardziej ambitny, niż Twoi koledzy z misji? I nie potrafisz żyć z tym, czy to cecha mężczyzny? Pytam Wiem, nikt nie jest doskonały Szanuję Cię za rzeczy parę i tylko takie zapamiętać chciałem Podałem Ci dłoń, wybaczyłem przeszłość Odrzuciłeś ją, wszystko mi jedno Teraz wiesz, ta więź umiera we mnie Lecz ta sama krew podtrzymuje ją po kres codziennie Czekam, może kiedyś los znów nasze ścieżki przetnie Bywaj zdrów, tato, tyle ode mnie Tato, powiedz mi, dlaczego jesteśmy tak inni Nigdy nie potrafimy razem siebie wspierać? Tato, przecież nikt z Nas nie jest niewinny Lecz nie ma cienia szans, żeby czas cofnąć teraz Tato, powiedz mi, dlaczego wciąż jesteśmy tacy sami Kiedy wybuchamy - ginie wokół wszystko? Tato, przecież doskonale się znamy Na zawsze pozostanie pamięć, charakter, nazwisko...
Chyba wolałbym nie poznać prawdy, nie walczyć nigdy Ojcem może stać się każdy, ale nie każdy być nim Już brak mi sił, by karcić winnych, ja mam dziś blizny Chciałbym odejść, ale nie pozwolę Ci martwić bliskich Gdy ja nie mogłem sobie poradzić już, alkohol, dragi, klub Jak mogłeś mnie zostawić tu, zabić ból, nie krwawić już Udawać, że się nie znamy już Zostaw moją mamę, brata, mnie to możesz ranić, chuj Przepraszam, nie byłem nigdy dobrym dzieckiem Ty, ale zamiast "kocham" to mówiłeś mi, że nikim jestem Co mam czuć, jaka miłość, jak mam żyć? Serce krwawi Strach ma wiele imion, jeszcze więcej nienawiść A teraz nie mamy nic wspólnego poza zdjęciami Dlaczego to wszystko tak dzieli Nas, nie po to słowa, by ranić Nie wiem, czy potrafię zapomnieć, to zbyt proste Czy dorosłeś kiedykolwiek, by być ojcem? Tato, byleś dla mnie więcej niż ojcem Teraz wszystko, co między nami dobre, płonie żywym ogniem Tato, czy kiedyś Ci wybaczę? Wątpię I nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafił zapomnieć Tato, rozdrapujemy rany, to przykre Coraz rzadziej się uśmiecham, coraz częściej przez łzy Tato, byleś dla mnie wzorem w dzieciństwie Teraz codziennie się modlę, żeby nie być jak Ty Tato...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.