Wybiegłem z domu nie zamykając drzwi biegłem ile sił w poszukiwaniu chwil naszych chwil, naszych dni, pytałem nieznajomych, nie widzieli nic, pewnie chcieli Cię chronić przed tym szalonym, niezrównoważonym marzycielem życia co wszystko spierdolił tak bardzo chciałem gonić, a czułem tylko mróz tak bardzo tęskniłem za smakiem Twoich ust błagam wróć, albo lepiej nie wracaj byś nie musiała już przeze mnie płakać i chyba taka droga będzie właściwa byś porzuciła żal i w końcu była szczęśliwa. Chciałem odpływać i z Tobą utopić smutek i usłyszałem głos, pytałaś kiedy wrócę i co tu robię, i że szukasz mnie wszędzie a ja skłamałem, że wyszedłem tylko przejść się.
Jeśli tej zimy byśmy w siebie zwątpili bez uczuć i siły upadli wraz z nimi tworząc lawiny znów siebie zgubili a potem w poczuciu winy się roztopili A jeśli tej zimy nie spadnie śnieg a ja zostanę sam, szukając ciepło odeszłaś gdzieś zmęczona smutkiem i tylko płatki mogły zwrócić Ci uśmiech
znowu jestem tu, a przede mną tylko przepaść podbiegasz mówisz stój, błagasz bym poczekał Ty jedna rozumiesz mój ból, a więc czekam tylko z Tobą mogę czuć, tylko Tobie chcę przyrzekać i chociaż każda z dróg kończyła się w tym punkcie to mówię o tym dumnie, bo czułem Cię wokół mnie i dobrze wiesz gdzie pójdę, a ja wiem że pójdziesz za mną i jeszcze raz otul mnie, chodź upadajmy na dno i robię krok, i widzę światło, niosą mnie Twe skrzydła i chyba wygram z przeznaczeniem, pierwszy raz z nim wygram ta noc pełna wyzwań, błagam nieś mnie w przestworza drogę rozświetla zorza, moje serce wznieca pożar i widzę te bezdroża, godzinami ludzi na nich idą struci marzeniami bo im los nie skróci granic I to wróci do nich zanim znowu staną nad przepaścią nie skoczą w otchłań za nic, bo boją się że upadną
Jeśli tej zimy byśmy w siebie zwątpili bez uczuć i siły upadli wraz z nimi tworząc lawiny znów siebie zgubili a potem w poczuciu winy się roztopili A jeśli tej zimy nie spadnie śnieg a ja zostanę sam, szukając ciepło odeszłaś gdzieś zmęczona smutkiem i tylko płatki mogły zwrócić Ci uśmiech
Myślę co by było, gdyby nie było Cię tu Kto by był mą siłą, gdy upadamy na bruk Którą z dróg bym wybrał, gdyby nie Twoja wiara W nas, jak w cud, kiedy świat wchłania marazm A ból wypala w naszym przeznaczeniu nicość By wykrzyczeć odbiciom, że uczucia się nie liczą A potem przyjść cicho, aby zabrać nam oddech I zmieszać koniec z początkiem w jedną formę Musimy dojrzeć razem, potem się zestarzeć Póki idziemy w parze, wizje spełnionych marzeń Czas nam wskaże drogę, którą musimy gnać Aż los gasząc ogień zamknie powieki nam Musimy trwać na przekór, chronić wrażliwość Tak by świat nie zapomniał naszych imion I niech nas winią, bo tylko tyle mogą Co dnia na nowo uczę się oddychać Tobą
Bo jeśli tej zimy byśmy w siebie zwątpili bez uczuć i siły upadli wraz z nimi tworząc lawiny znów siebie zgubili a potem w poczuciu winy się roztopili A jeśli tej zimy znów spadnie śnieg a ja zostanę sam, mimo że znalazłaś mnie bo zgubię sens w codziennym pośpiechu i nawet płatki nie zwrócą Ci uśmiechuTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.