[1] Z tej strony Marta Przeżyłam jakby nowy start Od dawnej mnie przez tamten rok Odpadło trochę warstw Przetarłam parę nowych tras A szlak nie zawsze był handlowy Czasem szłam pod wiatr Paradoksalnie mimo flaut czuję wiatr w żaglach Jak debiutantka, co swą muzę pierwszy raz zagra Znów ekscytacja jako support w brzuchu gra marsza Patrzę na siebie dawną trochę jak z Marsa Więc niepotrzebna Ci już Sarsa, tak? Odkąd puściłaś w świat swój almanach W piwnicach masz nagrody, które kiedyś tam Zdobył okropny awatar, ha? Nie mogę się z Tobą zgodzić i to nie pierwszy raz Jesteśmy częścią całości jak yin i yang Gdziekolwiek stawiam swe kroki Ty idziesz za mną tam I mimo kilku wad, wiem że dałaś mi wiele Będziesz tam, gdy stwierdzę wreszcie, że Się dokopałam do siebie
[2] Pierwszy września to dla mnie od lat feta Wieczny niesmak zawierał szkolny plecak Wiesz sam, szare tło i pusta etykieta Się tak tu formatuje człowieka Za ten stary model z Prus, wielkie dzięki Już wystarczy, bo mój mózg to nie jest śmietnik Wrzucali mi tam tony słów i wielkie lęki Stek bzdur, które czas usmażył w niepamięci "Ucz się, bo skończysz jak Markiewicz" "Skul się pokornie, jak chcesz przeżyć" Mówiły głosy Ale z trzewi mój głos się wydobywał wciąż By w końcu kokon przebić Wulgaryzm odmieniałam przez przypadki Gdy mi wmawiali, że pokorne cielę ssie dwie matki Wolałam trzymać się jednego cyca zamiast płaszczyć Za czerwone paski się Więc zapraszali na poprawki mnie Jeśli to coś mi dało, to wstyd Nie nauczono mnie jak zrobić hit, ani wypełnić pit Setki dni spalały moje chi, generowały stres Dziś myślę o tym, czy mój syn będzie to musiał przejść (Oby nie)
[3] Mówią, że klona mam i może mam Wrzuca mi posta na Instagram Gdy potargana z odrostem uprzątam nasz bałagan Albo to robi mój klon do sprzątania, bym się wyspała Taki żart (hahaha) Ta branża mi sny pospełniała, tak, że nie mogę spać Więc klona do spania mam I do łóżka i do szeptania do uszka Klona do żarcia przed spaniem tych ciastek Aż do ostatniego okruszka Klona co ktoś go wymuska, takie się robi na bóstwa I są na billboardach w NY gdzie krzyżuje się Broadway i Siódma Mój klon nie odpuszcza i w pełni sił jedzie na plan klipu I pary nie puszcza - ma język na węzeł tam jak kipu On wchodzi na scenę, on walczy ze stresem I tym co mam w grafiku Chcą wiedzieć jak wiele, by mieć to co teraz mam, zrobiłam dla Sithów, ja? Mój klon by się poczuł dotknięty jak me too, au! A marzę o zdjęciach do filmu i wiesz już sam kto by grał Mam klona co robi hajs I klona co chodzi do Obi po gwoździe i trochę farb I klona co rodzi i co jest jak rodzic A ja jestem jak Obi, Wan, tylko się obijam
[4] Czy to już koniec? Jak Beethoven słyszę mniej coraz Choć aż za dobrze diagnozę, że to otoskleroza Nagrałam płytę w dwa miesiące, jakby szedł pożar Bo moje życie to muzyka, los kocha kurioza Głowa pętlę za pętlą, gra I słyszę jedno: "Zostaw po sobie ślad, nie bądź bezużyteczną" Więc daję to, co mam, od maja tym melodiom i tekstom Mam jeszcze moment, nim dowiedzą się wszyscy Szukam rozwiązań, nawet wznoszę modlitwy Śpiewam lepiej niż kiedykolwiek spod lawiny myśli Święta ironia jak u Boba, natural mystic Mówili: "Czas goi rany" Dopóki słyszę zegary, myślę: "Czas goni rany" Mam jeszcze w sobie dosyć pary, żeby robić plany I resztę wiary, że mnie ktoś naprawi On, przełączy fonię na ON "Wow, będziesz mieć, Marta implant w głowie Jak w Cyberpunk! Ale sztos" Co? "Wyluzuj, złap ten flow! Wszyscy w tym gramy, ale przecież to nie nasze show" IN-TRO, OUT-RO, SKLE-RO-ZA IN-TRO, OUT-RO, SKLE-RO-ZA IN-TRO, OUT-RO, SKLE-RO-ZA
[5] Schodzę ze sceny, kroki zagłusza mi aplauz Bo się potknęłam i wywróciłam na błyszczącą stronę jak atłas Cała sala teraz bije mi brawo Sama Sarsa jest w pierwszym rzędzie Nawet Kasia N. krzyczy, że chciałaby więcej Lecz ja nie wracam po więcej Łapię haustem powietrze i myśli, co we mnie kwitną jak jaśmin Co dalej będzie, kiedy kreskowy kod Marty poznał już każdy? Deszcz nominacji mi spada na głowę Znowu mam wzrok ich na sobie, wchodzę na podest Mrozu mi wręcza nagrodę, wygłaszam jak we śnie przemowę Wszystko w tej chwili to fenomen Przejście przez każde drzwi to daydreaming jak radiohead Patrzę z miłością się na wszystkich jak na trzech króli Płatki jaśminu wirują wokół jak w szklanej kuli Nagle patrzę na ręce spomiędzy pęknięć na nich coś Stara się wyleźć ze mnie Ludzie patrzą się z lękiem Ja biegnę twarz swą zobaczyć w łazience Lutro jest ciężko przetrzeć Wreszcie Nigdy nie patrz w lustro we śnieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.