QUEBO: O czym myślałeś jak dałeś na rozum, nie myślałeś że stworzymy bogów, dałeś wiarę by smutek ostudzić w twoje imię zabija się ludzi. O czym myślałeś jak dałeś logikę, nie myślałeś że człowiek zwątpi, dopuściłeś geniuszy do liter i w imię postępu stworzyli bomby. Panie czemu cie nie ma na dworcach, czemu dzieciom zabierasz rodziców i czemu cie nie ma jak patrzą przez okno i gdzie wtedy jesteś i płaczą po cichu. Czemu mamy wychwalać świątynie i słuchać co mówią nam typy w habitach, chyba kurwa nie mówią nam prawdy, podobno zasady wyryłeś na płytach, a dzieci nie lubią jak ktoś je dotyka, ksiądz tak dziwnie warknął, mały znowu nie może oddychać i znowu się dusi bo boli go gardło. Twoje dzieci chorują z niemocy, mają życie usłane cierniami, depresja zabija marzenia jak trotyl i jedyny zdrowy na stu opętanych. BEZCZEL: Ponoć, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, utonąć, może dużego tu na serio bardzo szybko, ale jebać to w sumie bo to tylko hip-hop, cały czas sobie to wmawiasz i oszukujesz się sam sobie szkodzisz, wszystko. Idzie ci w rapie, zatem nie wnikasz, bo i tak świat poczeka, płyniesz z tematem, masz patent sternika, twój statek to wrak człowieka. Znowu sobie wmawiasz, tak, przyrzekasz, pierdole cały ten rap, uciekam, bo przecież nie po to w pocie czoła wierzyłem w to tyle lat, Letarg. Gładko nam grzeszyć, spowiadać się trudno, do twojego życia zakrada się próżność, wciąż obiecujesz sam sobie poprawę, lecz w końcu się może okazać za późno. -Ha! Gadam na próżno, pamiętaj, dla niej nie łatwo wybaczać, ty jak rozbitek na morzu dryfujesz, samotnie ratunkową tratwą wywracasz się. W oparach nałogów nie zwariować starasz się znowu, jedyne co ci po tym pozostało to przewlekła choroba i masa wrogów. Linia jest cienka, stok jest stromy, staczasz się po nim i może dla ciebię to tylko piosenka, - PRZEPRASZAM NIE DZWONIĆ. PLANET ANM: Szczęście się mnoży, gdy dzielisz je z resztą Zresztą to bez znaczenia, sam pomyśl Bo ludzie się dzielą kiedy mnożysz szczęścia A wtedy to trudne, jak siemasz, algorytm Znowu za tych których nie ma teraz Płynie ból porodowy ludzkości przez skronie Staram się połączyć te kropki przez moment Melodie przeszłości straciły harmonię Co jest? Wczoraj znika nam jak David Blaine Jutro pójdziemy w inne strony, inne strony, inne strony I może nawet trochę źle, trochę źle I może nawet trochę sorry Zapisane strony, skreślone strony Ale zostało kilka mało śmiesznych anegdot Zdeterminowani gdzieś, gramy do woli Na konsumpcjonizm patrząc jak dzieci niebios Los się uśmiechnął, czy nie łapię ironii Wyciąga aronię z tych którzy pierwsi polegną Jesteś skończony, jestem skończony Zdmuchnę kurz i popatrz jak zwieńczą ten klejnot Nie wiem czy życie to pluralizm, dualizm, monizm Zawsze było nam wszystko jedno Ostatni ludzie tu mi pozostali Pozwolę pozwolić sobie wstawić w nawias, że ze mną Podziw przerodził się w śmiech Na sali, ale mówię o tym tylko na serio Między materią, a antymaterią Drogi przedmiot to wciąż tylko przedmiot.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.