WeŹ go do buzi, do tego przecież służy I dbaj o niego, by prędko się nie zużył SprawdŹ jaki jest duży, choć Prezes to nie murzyn Instrukcja obsługi - nie ma, ale czynność należy powtórzyć
Ulubioną zabawą przeciętnego fiutka jest miłość francuska Oto moja wizytówka, moje siedemnaście i pół centymetra Jeśli jesteś chętna, nic się nie bój, to nie skok z ósmego piętra Wszystko gra jak orkiestra i ekstra, nikt nie każe się streszczać Bo to nie szczecińska dwudziestka, kilka takich seansów i poczujesz Jakbyś to robiła od dziecka, nie zapomnij o odciągnięciu napletka Nie tak mocno, to nie zawleczka, lecz rzecz najważniejsza to usta Moim zdaniem miłość francuska to w repertuarze magii miłosnej Najciekawsza sztuczka, pokaż jaka z ciebie wróżka - świntuszka Czemu oczy spuszczasz? oto twoja czarodziejska różdżka Już trzymasz ją w paluszkach, chcesz rozmawiać? Dzisiaj tylko w łóżku i tylko po francusku Spójrz jestem napięty jak przy ciężkiej pracy muskuł Na przywitanie kilka delikatnych całusków i po smutku Lepiej robić i potem żałować, oto mądra dewiza Bóg dał mi penisa, byś mogła go lizać Mniejsza z tym, że stare baby mówią, że to kobiecej godności ubliża Do tego nie potrzebna nam prezerwatywa, jestem zdrowy jak ryba Jak ci smakuje weŹ sobie gryza, potem może 69 Bo to moja liczba szczęśliwa, miła z ciebie dziewczyna Wiem, że było warto cię podrywać, masz to we krwi Czyżbyś pochodziła z Paryża? będę ryczał jakbym zdziczał Taki mam zwyczaj, bo mam lwie serce jak król Ryszard
WeŹ go do buzi, do tego przecież służy I dbaj o niego, by prędko się nie zużył SprawdŹ jaki jest duży, choć Prezes to nie murzyn Instrukcja obsługi - nie ma, ale czynność należy powtórzyć
No dobra, jest tu jeszcze coś, co trzeba pooglądać, to jądra Wypełnione nasieniem jak wodą garb wielbłąda Coś ci podpowiem, jeśli pozwolisz Tam najpierw tam mnie poliż, ta pieszczota każdy ból ukoi A potem twój język na mojej żołędzi Ze wszystkich prezencików to najmilszy prezencik A on dalej sterczy, czy to możliwe żeby mógł być jeszcze większy? Hej Joe, dokąd pędzisz? odlatuję na księżyc Nie potrafiąc dłużej utrzymać spermy na uwięzi Kochanie, już wiesz jak mnie nakręcić jak budzik Jeszcze kilka ruchów ręką i rozkoszne męczarnie ukrócisz Uważaj, by pościeli nie zabrudzić, Prezes coś ci wyznać musi Ja jestem miłośnikiem wytrysku z połykiem To będzie strzał w dychę, plemnik za plemnikiem Twój wysiłek przyniósł plony obfite Opróżniony cały zasób, jednak nie obawiaj się smaku Aby było ci słodko jem dużo ananasów Nie ma strachu, łykaj śmiało, to płynąca doskonałość - ręczę Dowód twego wpływu na moją potencję, kropelka po kropelce Ustami ściśnij go jak lejce, jak szyjkę w butelce Nie pękaj jak dętka, za to wszystko przed twym oknem będę klęczał I śpiewał głosem tenora, skąd płynie morał, że choć sperma bywa słona To dla pitola nie ma nic lepszego niż oral Nie zrezygnuję z tego za skarby żadnych kopalń
WeŹ go do buzi, do tego przecież służy I dbaj o niego, by prędko się nie zużył SprawdŹ jaki jest duży, choć Prezes to nie murzyn Instrukcja obsługi - nie ma, ale czynność należy powtórzyć. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|