Kiedyś ręce czasu rzucą na to wszystko cień Weź to zmień, nie da się, ucieka dzień za dniem A dobrze wiem, że życie wciąż nie będzie snem Z tym nie wygrasz, wciąż potrzebujesz czasu Zobacz rozbita klepsydra Musisz przyznać, że to przykre, lecz prawdziwe Ludziom wciąż przybywa lat, ich włosy ciągle będą siwieć. Nie możliwe? A jednak tak się dzieje, powiedź czemu Czas nas ciągle pogania i wciąż przysparza nam problemów
Nic nie jest wieczne, stałe, niezmienne Inny byłem, a inny będę Bo naprawdę wszystko zmianom ulega Z tym pogodzić się już trzeba Albo szczyt albo gleba Nie ma, że boli, nie ma nic pomiędzy Jesteś kimś albo śmieciem, to warunek egzystencji Dokładnie zmieniasz się w oka mgnieniu Zmieniłeś się nie do poznania, powiedź czemu To co było w tobie umarło To jaki byłeś naprawdę umarło Nic nie jest wieczne O tym nawija Ekonom i Zachrypnięte Gardło
Widać tak musi być w tym świecie W którym szybko mija wszystko Trzeba żyć, nie ważne, że czasami jest ci przykro Przed oczami wspomnienia Ciągle nie wiesz jaka przyszłość Myślisz jebać wszystko, przecież tutaj liczy się moment A wszystkie minione chwile po prosto są zamkniętym domem Wszystko ma swój koniec, nie ma na to leku, zobacz Potem może być za późno zacząć życie od nowa Potem może być za późno zacząć życie od nowa
Wszystko ma swój koniec Wszystko się wygasza Topnieje jak lód Jak światło się rozprasza Wszystko się kończy Jak ostatni browar, który sączysz Wszystko się kończy Tak, wszystko się kończy x2
Powoli wszystko kończy się, traci sens Więc uwierz w siebie, zaciśnij pięść Przypomnij sobie miłe chwile wtedy Kiedy jest kiepsko, teraz wielki ulicznik Pamiętam kiedyś uśmiechnięte dziecko W krew ci weszło to, że Że z każdym dniem jest gorzej Zmieniłeś się i nie mów mi, że być może
A sięgnij pamięcią do tyłu, czy wspomnienia męczą Czy pamiętasz przyjaźnie, w których coś normalnie pękło Gdy świat zamienia się w piekło Wszystko nagle jest szokiem Że już nie miałeś siły, na szczęście to przeszło bokiem I tak jest rok za rokiem, ktoś odchodzi i już nie wraca Kiedyś kolega, co słychać, a teraz głowę odwraca Masz moralnego kaca, popatrz sobie wreszcie na świat Wiele rzeczy przemija tak samo jak przeminął wiatr
To jaki ktoś albo coś było wczoraj To nie wyznacznik bo wszystko zmienia się jak pora, dnia Onar, Ekonom, rap, a ty się gap Za łeb łap Bo mamy racje, mamy jasne Ktoś kto robić musi naszym hasłem Nie wygasłem, płonę Choć się zmieniłem to nie koniec Wy też żeście się zmienili Przykro bardzo, ale łzy nie uronię Bo nie w tym rzecz, żeby leżeć, płakać, szlochać Ktoś cię kocha, to ty też się naucz kochać
Wszystko ma swój koniec Wszystko się wygasza Topnieje jak lód Jak światło się rozprasza Wszystko się kończy Jak ostatni browar, który sączysz Wszystko się kończy Tak, wszystko się kończy x2
Czasem powoli idę drogą, widzę liście lecą z drzew I zastanawiam się czy tak naprawdę to bardzo źle Że rzeczy obok mnie zawinie czasu topi we mgle Czy może jest to element, który napędza tą grę Główną rolę gra wieczność, a my jesteśmy we tle Sam nie wiem, wszystko się zmienia, to nawet dotyczy ciebie Dzisiaj nie jesteś pewien, pewnie jutro będzie inaczej Bo każda chwila jest inna, na to wpływu nie macie
Wszystko dookoła zmienia się, temat ten jest bieżący Coś się musi zacząć, żeby coś się mogło skończyć Coś się musi stać, żeby ktoś się zmienił Coś się musi stać, przecież wszystko zmienia się na ziemi Coś się musi stać, rozumiesz, musi Po prostu zmieniłeś się diametralnie Prawda boli, prawdę mówię prosto z mostu Więc wnioskuj z tego, że Zmieniłeś się na swoją nie korzyść Kumpli tracisz, wszystko tracisz i problemy mnożysz
Wszystko ma swój koniec Wszystko się wygasza Topnieje jak lód Jak światło się rozprasza Wszystko się kończy Jak ostatni browar, który sączysz Wszystko się kończy Tak, wszystko się kończy x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.