Strupy oczu spokojnie schną Krew upływa w jałowy ściek Zdechłe ptaki cedzą powietrze Robaki jawnie trawią śmierć Wściekłe psy wyją brudno Ciała ich rozrywają Suche konary drzew
Ludzie wysapali się, wyżarli, wyrzygali wygwałcili ciszę i śnią żując wulgarnie cuchnące rują gumy opasłe nudą worki ze skóry śmierdzące potem i sprejami usrane tolerancją i prawdą
Co chwilę wybucha coś Gazy rozlatują się nawrotnie
W sadzawce mojej herbaty bulgocze ta sama wojna W moim małym plecaku płoną na stosach te same wiedźmy
Rozfurią gówna poronię ten wiersz Gnojokretynie pisząc do ciebie nim mnie nie trawiąc zjeszTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.