Sztuka nauczyła cierpliwości Jedynkę palę przez trzy dni Przydałaby mi się w tym momencie poza Myślnik, spójność logicznych zdarzeń Prędzej się przyśni W miejscu wraz z jet lagiem Odcina mi banie, kill me Temat ostry jak papryczki piri piri Pozostawia mi smak gorzki Jak jedna z tych tańszych whisky Jestem o krok bliższy Do tego by stać sie szybszym Marzenia jak bańka- prysły Ostatnie stadium rozpaczy Śmiech sztuczny jak foliowe torby Rozkłada się we mnie pół doby Przeklinam siebie za dobrobyt Nie za te chroniczne bóle głowy Odpalam szluga Kopuła odmawia pracy w slow motion Mam, parcie na bycie szczęśliwszym Stać na podium uśmiechnięty Przynajmniej drugi Widzę Cię, chcę się przytulić Świetna okazja by wreszcie uścisnąć długi Samotność doskwiera coraz bardziej Nie wstydzę się przed publiką Kurier przywozi mi szlaufę A ja czekam na awizo Przed chwilą ktoś dzwonił do drzwi Z zapytaniem czy znajdę czas dla Jesusa jak jehowi Napierdala dzwonkiem, o tej godzinie Tak jakby chciał przekazać nowinę A ja ją przepuszczam z dymem Ulatnia, jebana kalka To nie realia, 022 Topię się w tych inspiracjach Odwracam medal, nie trawię tego miasta Wyraz twarzy Jokera Dla nich Bober to ma highlife, zjazd mam W przeciwieństwie do Twego idola Dziwna moda, ten w fioletowych topach Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|