Miałem szesnaście wiosen, nie wiedziałem co to życie, Dopiero po czasie doceniłem kim są rodzice, Budowałem swoje życie na nienawiści głównie, Byłem słaby w psychice, a tak na prawdę byłem durniem, Ktoś powiedział mi kiedyś, że nie nagra nigdy nic, Zapytałem go dlaczego, on powiedział, że to wstyd, Lepiej wciąż na dupie gnić, a co będzie kiedyś z Polską? Dzieci zamiast mieć zajawkę, prędzej w monitory wrosną, Byłem w wieku, który ciężki jest dla otoczenia, Dokładnie go pamiętam, wiem, że to nic nie zmienia, Uciekałem z domu po to, żeby uciec od problemów, Wolałem marznąć głodny, przy niewidocznym cieniu, Ludzie mówili mi, że to nie dobre to co robię, Przyszła moja pełnoletność, z głupoty rzuciłem szkołę, I lubię o tym pisać, bo to część mojego życia, Nie raz kiedy chorowałem, leczyła mnie muzyka.
Pierwsza kłótnia w domu, o to, że nie mam wartości w życiu, Skończysz osiemnaście lat i zostaniesz na chodniku, Przyjąłem to do siebie, w swoje serce tak głęboko, Było to dla mnie kolejnym powodem, żeby się pociąć, Potem poszło to tak w obiekt, było jak antybiotyk, Leczyłem się tym co dzień, lecz były różne powody, Dzisiaj myślę i nie wiem jak mogło przyjść mi do głowy, Żeby w tym wieku dopuścić do niej takie głupoty, Czasem myślałem nawet, że to wszystko to chory film, Próbowałem zejść ze sceny, ale nie miałem sił, Może jestem trudnym synem i za wszystko przepraszam, Ale nigdy nie zapomnę, jak bliski nazwał mnie szatan, Wracałem ze szkoły co dzień, zamykałem się w pokoju, Wyciągałem długopis i kartkę prosząc o chwilę spokoju, Pisałem teksty, a w nich, że chcę odejść, Nigdy nie kieruj się tym, wybierz pozytywną stronę.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.