Zawiązuję sznurowadła, mówią że się do dziadka z marynarki upodabniam Wkurwiony za stracone dni uderzam w lustra aż krach Jak tam wtedy, gdy przyszedłem z godziną siódmą na świat Joł, słuchasz choć wiesz, że to, co mówią gówno prawda Siedzisz tu choć niestabilnie, to ciepło urok bagna Kiedyś jak runął nam plan to co, ja budowlanka Teraz czuję, jakbym co najmniej nie wiem uniósł sam świat Na te uśmierzacze wciąż mi wzrasta tolerancja Dobra, wracam, byłem już na krańcach pojebaństwa Tam cię dowiedzie pasja i dojedzie jak psa Na rap geniusie nawet tu co panczlajn sobie sprawdzaj Wszystko co przejebałem wtedy daje dziś mi napęd Wkurwiony już na ślepo biję jak w piniatę Z której lecą samary a ja nie śmigam z nim pakiem Gram rapy ale nie mów mi raper lub nie mów im raper
Idę ciemną doliną, widzę bestię przez noktowizor I muszę dilować z tą niesforną zdzirą, trochę w dołku Jak Flojd i Wiro, dość tych lolków, mam po tym kino Mam jakiś nastrój, niesłychane parabole Wyjście na miasto, pierdolone karambole Nie dręczą mnie i nie wpadam w żadne paranoje Unikam tych długich nocy przez które się rano boję To kara za te wieczory, zbyt zabarwione, punkt dla ciebie Sam przykładam do tego rękę jak Maradona Tak serio któryś z tych toastów wyszedł nam na zdrowie Smiać się czy płakać, pół żartem, pół serio, zapal sobie I fajną strofę wymyśl na nagrobek chyba, że I tak wszyscy zgieniemy w katastrofie, luz, zapal sobie Długi trip, skądś się brały koła zapasowe Głupi film, dziś to tylko brud jest za paznokciemTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.