Gdybym mógł cofnąć się o te parę wieków wstecz Zmieniłbym dziejów sens, parę kwestii, życia bieg Gdybym mógł cofnąć czas, wsiąknąłbym w najgęstszy las Stworzył podziemne siedziby swej prywatnej Alkaidy
Gdybym mógł cofnąć dziś nasze utracone dni Wraz ze swymi demonami plułbym czaru istnieniami I pilnował po kryjomu, by w narastającym gniewie Czasu miecze zakrwawione nie nadźgały nas na siebie
Ciągle rzucałbym pod prąd W paszczę czasu sznury bomb Bombardował długie szyny tej wściekłej lokomotywy A powracał tylko tu, by pilnować swego snu Konserwować swoje ciało w rzeczywistości zbolałej
Jestem zmęczony, życiem zmulony Mam weny przypływ i głos mam schrypły Mam skrzypki zdarte, pośladki twarde Jestem bardem!
Czy mam siłę, by pod prąd wciąż naprawiać ojców błąd, Nie na żarty ściągać maskę "temu, co nauczał prawdy"? Gdybym dotknął tamtą ziemię, gdybym dotknął swe korzenie Może wiedziałbym, czy zerwać z tym, co nie powinienem wiedzieć
Ja jestem Pan Tik-Tak Ja jestem Pan Tik-Tak Ja jestem Pan Tik-Tak Ja jestem Pan Tik-Tak
Za stary aby zmądrzeć wskrzeszam sny W dym alchemii przeistaczam, mącę dni W kolbie mieszam swe nasienie - wściekłe mgły Boskim młotem kruszę podniebie szczęście Ci!
Obłąkany zbieram sny, ciskam je w dzisiejsze dni Zsyłam zombie, swe demony na "chorych", "uciemiężonych" Zsyłam n-te swe pandemie, wciskam święte porażenie I oglądam sobie trwogę cywilizacji hotdoga Zbyt siwy by nie skumać Zbyt głupi by zrozumieć Za młody by nie dojrzeć Za stary żeby zmądrzeć