Pewna dama z grodu piasta, wyjeżdżając nocą z miasta, za knajpą "u Kazika", napotkała w polu dzika. Dzik ukłonił się sprężyście, merdnął chwostem zamaszyście, i odezwał się w te słowa: "Proszę pani dziś ponowa".
Oj przelatku, oj przelatku, siedź w barłogu, żył w dostatku.
Łysy świeci bezlitośnie, a na każdej większej sośnie, ze sztucerem siadł myśliwy, co ja zrobię nieszczęśliwy. Pani oddech zatrzymała, zdrojem łez dziczka oblała, pulchny brzuszek wystawiła, i do łona przytuliła.
Dziczku dziczku, gdzie jest locha, to nie matka, to macocha.
Lecz nie wiedział dziczek mały, jakie pani ma zamiary, skąd mógł wiedzieć żyjąc w borze, że ta baba ma. O boże! Sklep masarski pierwszy w gminie, i ubojnie w oficynie, zresztą zbyt był wystraszony, by nie ufać tej matronie.
Wołaj ojca na ratunek, zagrożony twój gatunek.
Pani auto zawróciła, dziczka w słomie ułożyła, do korytka podsypała, i rzeźnika zawołała. Nim zrozumiał dzik omyłkę, już przeleciał przez maszynkę, i w postaci salcesonu, zaproszono go do stoły.
Gdybyś leżał pod jałowcem, mógłbyś teraz merdać chwostem.
Morał z bajki tej wynika, w szczególności zaś dla dzika, zamiast zginąć od siekiery, wejdź pod lufę, do cholery! Morał drugi dla myśliwych, młodych, starych i sędziwych, jeśli nie chcesz mieć kłopotu, nie bierz babek z autostopu.
To ostatnie twoje chwile, Wiej od baby tej na mile.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.