Już nie długo będą ferie, Wtedy wreszcie się rozerwę. W dół na sankach będę gnał, I w schronisku smacznie spał. Lubię w górach śnieg i drzewa Całe w bieli, z prawa, z lewa.
Góry w śniegu to rzecz piękna, Wręcz bajkowa, niepojęta. Śnieg do pasa, śnieg jak motyl, Co się iskrzy w słońcu złotym. A tu lasem pędzą sanie, Konie dyszą całe w pianie.
A na koźle siedzi góral, W kapeluszu z orlim piórem. Targa lejce, trzyma bat, Pędzą sanie poprzez las. Z tyłu cepry z pochodniami, Coś śpiewają ciut zalani.
Ja w środku, z tatą, mamą, Mamy frajdę niesłychaną. Płozy skrzypią jak po szkle, Iskry lecą w nieba czerń. Góral serdak ma rozpięty I jodłuje jak najęty.
Nie chcę myśleć tu o szkole, Bo mnie w dołku od niej kole. Na myśl o niej, boli ząb, I mi ręce z nerwów drżą. Ale teraz śnieg, aż parzy, I z ciupagą mi do twarzy. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|