Marneś miał ze mną życie, mój aniele stróżu Goście w dom zajeżdżali głośno i po prostu Świętowali w pogodę, uciekali z burzą A ty mnie miłowałeś przez wszystkie dni postu
Uczty cię nie bawiły, tańce ni kielichy Miodopłynne rozmowy i chóralne pienia W kącie sobie siedziałeś nieodmiennie cichy Echo słów niemówionych, cień mojego cienia
Wieczne pilnowanie w piątek i w niedzielę A to wszystko na nic, biedny mój aniele Ja na zatracenie, ja na zakochanie Po co ci, aniele, próżne stróżowanie
Marneś miał ze mną życie, mój aniele stróżu Ani mnie upilnować, ani mieć pociechę Niebian całkiem odmiennych widząc po kościele Z nimi szłam na spacery do lasu, za rzekę
Ratować mnie nie mogłeś, nie słuchałam ciebie A twoje mądre rady miałam zawsze za nic Tak ciężko pracowałeś na pochwałę w niebie Niby wierny sługa u kapryśnej pani
Wieczne pilnowanie w piątek i w niedzielę A to wszystko na nic, biedny mój aniele Ja na zatracenie, ja na zakochanie Po co ci, aniele, próżne stróżowanie
Poszarzały ci skrzydła, poszarzała wiara I tylko pozostało nadziei niewiele Że to już niezbyt długo, kiedy będę stara Bóg ci to wynagrodzi, stróżu mój aniele
[3x:] Wieczne pilnowanie w piątek i w niedzielę A to wszystko na nic, biedny mój aniele Ja na zatracenie, ja na zakochanie Po co ci, aniele, próżne stróżowanieTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.