Niebo nade mną, grill jeszcze gorze dlaczego zasnąłem znów na dworze spodnie popalone, w ustach mięso zmielone chyba już przeszedłem na drugą stronę grzebię w pamięci lecz łeb mnie strasznie kręci wstydzą się za mnie ja i wszyscy święci praca mnie wzywa, znów rośnie krzywa wyścig szczurów właśnie dogorywa
dlaczego weekend tak krótko trwa nie rok a tylko dzionków dwa dlaczego ludzie muszą przed siebie tak gnać zamiast grilla jarać i z boku stać dlaczego bez kasiory nie można żyć karkówkę jeść i piwo pić dlaczego zawsze mieć to znaczy być ja jednak wolę alkiem czechę zryć
po drodze mijam znów te same twarze w tym samym miejscu na bulwarze kierowcy innych aut na światłach dłubią w nosie chyba rzygnę sobie po wczorajszej rosie odpalam laptopa - spam zewsząd leje się lecz jeden mail zachwyca mnie piszesz o kiełbasie i karkówce w lodówce a ja bardzo wtedy kocham cię
dlaczego weekend tak krótko trwa nie rok a tylko dzionków dwa dlaczego ludzie muszą przed siebie tak gnać zamiast grilla jarać i z boku stać dlaczego bez kasiory nie można żyć karkówkę jeść i piwo pić dlaczego zawsze mieć to znaczy być ja jednak wolę alkiem czachę zryć
niestety robota wciąż przytłacza mnie stosy papierów rozlewają się w środku coś pęka, powoli wymiękam szef znowu mówi, że pracuję źle korporacja sracja - jedna wielka ubikacja a ja chcę być z tobą już dzisiaj na wakacjach wywalam papiery, mam w nosie serwery wolność już czuję, twe usta smakuję
dlaczego weekend tak krótko trwa nie rok a tylko dzionków dwa dlaczego ludzie muszą przed siebie tak gnać zamiast grilla jarać i z boku stać dlaczego bez kasiory nie można żyć karkówkę jeść i piwo pić dlaczego zawsze mieć to znaczy być ja jednak wolę alkiem czachę zryćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.