Wiesz, ostatnio spadłem z wyżyn od Everest Na łeb gdzieś tak pare lat temu, nie pamiętam gdzie już Od tego czasu jestem jakby handicap Bo czuję niemoc kiedy brnę przez kolejny every day Brnę to dobre słowo, jak rapuję je, Wizualizuję sobie swój marsz, jak w chuj mam go gdzieś Idę, przystaję na chwilę, obijam się o mury Wracam do domu po coś, sznuruję buty Świat, który tak szeroko otwierał ręce Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej Czuję się jak żebrak, co prosi go o drobne Na bombę, na browce, na brąz gdzieś pod dworcem, bez kitu
Świat, który tak szeroko otwierał ręce Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)
Nie poznaję ludzi już gdy ich mijam i Przez jebane dziury znów zapominam żyć Nie mam o czym gadać z ludźmi, wszystkie te tematy typu Szkoła, praca, hajs, zakupy są takie trywialne Obudziłem się któregoś dnia z ostrym bólem w płucach Telewizor gra, a ja nie mogę się ruszać Nigdzie indziej niż tam gdzie diler, picie, ćpanie I te same ryje tam gdzie zawsze o tej samej Nie wiem, jak działa życie, które macie Czuję, że dałem ciała, na którymś tam etapie Może pora zejść na ziemię jak kurwa reptilianie Schować dumę w kieszeń i się stać przeciętniakiem Żyć w zgodzie z Wami, kosztem zgody z sumieniem Bo Was są miliardy, a mnie tylko jeden Głupi człowiek, co żyje złudzeniem, że jeszcze nie, Że jeszcze będzie czas by wziąć udział w systemie
Świat, który tak szeroko otwierał ręce Teraz odwraca twarz, kiedy proszę go o więcej Sam czuję się głupi i nie wiem jak mam z nim gadać Nie wiem co do mnie mówi i nie wiem co odpowiadać (x2)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.