Wybacz przyjacielu mój, że tak Ci bezczelnie przerywam Lecz cóż, ja mam przypadkowo klucz do dybów, z których się wyrywasz Spójrz świat może być Twój wystarczy, że kiwniesz palcem No już, oszalej, wstyd co oplata Twój mózg spuść jak brud w umywalce
Najśmieszniej to jest na początku Z pozoru jest w porządku wszystko A kiełkuje coś gdzieś w żołądku, mniej więcej pośrodku, między kotletem i szynką Jakimś cudem wcześniej nie dostrzegłeś, że siedzi dokładnie na wprost Sąsiedzi krokiety w panierce i żytnią, Ci wciąż podtykali pod nos Teraz chłoniesz jej widok wieprzu, podświadomie dotykasz pod wąsem warg Gdy włosy powoli jej płyną w powietrzu jak w reklamie L'Oreal Dzięki Bogu nikt nie słyszy nic z tego co myślisz Ty, bo Tylko chory typ na weselu córki, chrześnice chce przerżnąć na wylot
Wybacz przyjacielu mój, że tak Ci bezczelnie przerywam Lecz cóż, ja mam przypadkowo klucz do dybów, z których się wyrywasz Spójrz świat może być Twój wystarczy, że kiwniesz palcem No już, oszalej, wstyd co oplata Twój mózg spuść jak brud w umywalce
Prasujesz skarpetki i majtki, koszule, T-shirty i spodnie Pucujesz te fugi w łazience i krany aż wszystko zalśni jak słońce Ścierasz kurze, gotujesz, wynosisz śmieci, wypełniasz książeczki przed czasem Pakujesz w celofan kanapki dla dzieci i czekasz aż mąż skończy pracę Gdy jak zawsze przychodzą do niego koledzy, to zgrzewki piw chowasz w lodówce Kruszą, siorbią, bekają, a na DVD leci film z krzykiem jak na porodówce A gdy już każdy w domu śpi i gdy Cie nie słyszą Cofasz film do sceny, gdzie typ przez minutę drugiemu rozłupuje łeb gaśnicą
Wybacz przyjacielu mój, że tak Ci bezczelnie przerywam Lecz cóż, ja mam przypadkowo klucz do rymów z których się wyrywasz Spójrz świat może być Twój wystarczy, że kiwniesz palcem No już, oszalej, wstyd co oplata Twój mózg spuść jak brud w umywalce
Jest ciemny niewielki pokój na końcu Twojego umysłu I kulisz się w rogu pokoju jak golum przy świeczce jak przy ognisku Za oknem pokoju szaleje wiatr i łamie gałęzie z trzaskiem I wiesz, że nie jesteś w pokoju sam, ktoś czeka aż świeczka zgaśnie Ponad miarę wysilasz ze strachem wzrok, gdy słyszysz jak skrzypi posadzka W końcu jesteś już pewien, że zbliża się coś i powoli się wsuwa w krąg światła Nie chce wzrok jak na złość uformować się w krzyk litry krwi serce pompuje w skronie Kiedy ktoś, kto ma twarz jak Ty nagle zdmuchuje płomieńTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.