Zaszyłem się już dawno w domowym ukryciu Od szosy głównej w bok zadowolony z życia Niechętny, by zapłacić cenę sławy mej Na laurach spoczywając jak statek na dnie Wiadomo wszak, że zawsze znajdą się doradcy Co wmówią ci, że masz spowiadać się na cacy I by nie zatarł się po tobie żaden ślad Co pikantniejsze sprawki wywlekać na jaw
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Wynika z tego, że mam wszelki wstyd porzucić (Choć przecież się to z mym sumieniem jednak kłóci) Ujawnić mam gdzie, z kim rozpustnie spędzam czas Pozycji ulubionych katalog mam dać Lecz gdybym zaczął tu wymieniać po nazwiskach To ileż wiernych żon dostałoby po pyskach A iluż bym przyjaciół stracił w jeden dzień Nie mówiąc już, że w noc na dwór wyjść bałbym się
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Lecz muszę wyznać, że przeraża mnie to wszystko Nie cierpię chorobliwie ekshibicjonistów I wolę, by mój organ znało, wierzcie mi, Te kilka kobiet, lekarz i już więcej nikt A może jednak mam jak gwiazda wam rozbłysnąć I machnąć tu czy tam skandalik towarzyski Czy grzechot moich genitaliów w biały dzień Zagłuszyć miałby czysty ministrantów śpiew
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Na przykład taki fakt: światowa pewna dama Do której zwykłem wpadać w wieczór albo z rana Raz na jedwabnej sofie zniewoliła mnie I zaraziła czymś, czym do dziś brzydzę się Więc dla większego szumu, dla własnej reklamy Mam oto kalać święty honor owej damy Po mieście latać i rozgłaszać tam i tu Że od Markizy Y mam gnid cały wór
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Bóg świadkiem, że mnie łączy komitywa szczera Z nie byle kim: z ozdobą paryskiego kleru On - katecheta, ja - poeta brzydkich słów On przy mnie mówi: "amen", ja przy nim: "o ku..." Lecz po cóż zaraz pisać grubymi wołami Żem raz zaskoczył go u kolan mej kochanki On cicho nucąc psalm szykował się do mszy Zaś ona mu w tonsurze zabijała wszy
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Tłum chciałby, żeby miast gitary w mych ramionach Co dzień kręciła się inna gwiazda filmowa Do diabła, czemu to, z kim spędzam każdą noc Ma przynieść chwałę mi - nie rozumiem za grosz Cóż, pismak składa hołd bogini o stu twarzach A ta chce, żebym ja ot, w formie komentarza Przedstawił panią X i dodał jeszcze, że Na jej wzgórek Wenery co noc wspinam się
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
A może chcecie bym się przyznał wam z ochotą, Że tak jak wielu z nas zwyczajną jestem ciotą I żebym chód panienki przyjął jako swój Bym biegał jak gazela, a nie lazł jak wół Lecz nie dam wam, hultaje także tej radości Bo miłość grecka mi nie sprawia przyjemności A zresztą nawet grosza nie wart cały kram Pederastyczna zbrodnia to już nie ten szpan
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna gra
Ten szybki Tour-de-France po plotkach dziennikarskich Wykazał, że nie zaspokoję was ciekawskich I miast sensację wzbudzać, wolę ćwiczyć słuch Piosenki sobie śpiewać i drapać się w brzuch Jak ktoś chce, bym zaśpiewał, zrobię to w trymiga Jak nie to przecież też nie dzieje mi się krzywda Niechętny, by zapłacić cenę sławy mej Na laurach sobie spocznę jak statek na dnie
Cóż, sława to jest, proszę was Zabawa lub paskudna graTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.