Ociepliło się, spłynęła kra, Reda pustoszała już powoli, Gdy przybyła do żaglowca łódź, I na pokład weszła dziwka Molly.
Miała bladą, jak Madonna, twarz W złotorudej włosów aureoli, A bił od niej jakiś dziwny blask, Jakby świętą była dziwka Molly.
Na ramionach miała barwny szal, W oczach miała wyraz melancholii, Ziemia Święta - oto jest mój cel, Tak kapitanowi rzekła Molly.
- Do Chrystusa z Wami płynąć chcę, Niechaj duszę zbawić mą pozwoli. - Za to ciało ofiarujesz nam - Tak kapitan rzekł do pięknej Molly.
I ruszyli w drogę pełną raf, Gwiazdozbiorów srebrnych i atoli. Piła wino ich i jadła chleb, I śpiewała dla nich cudna Molly.
Oglądali niebo w oczach jej I sycili żądze swe do woli. Porzucili żagle oraz ster, Bo kochali wszyscy dziwkę Molly.
- Kiedy wreszcie osiągniemy cel, Kiedy będzie koniec mej niedoli? - Może nigdy - tak kapitan rzekł - I to z Twojej winy - słodka Molly.
Brudną szmatą był jej barwny szal, Włosy były mierzwą pełną soli I nie zjawiał się wyśniony brzeg, I nie mogła mieć nadziei Molly.
Którejś nocy powiedziała - Dość, Skacząc prędzej z Bogiem się zespoli - I skoczyła w ciemną otchłań wód, I zniknęła w tej otchłani Molly.
W niebie rzekli - Ma wzbroniony wstęp, Kto za życia grzeszy i swawoli - W piekle rzekli - Nie przyjmiemy jej, Bo za grzechy żałowała Molly.
I od tego dnia po wieków wiek Musi błąkać się nieszczęsna Molly. Szloch jej słychać pośród szumu fal I od męki nikt jej nie wyzwoli.
I my także do swych świętych ziem Żeglujemy, trudząc się jak Molly, Zapatrzeni, hen, w wyśniony brzeg, A los bezlitośnie nas... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.