Mój kumpel Jasiek, którego słabo znałem Pod koniec lipca do mnie wpadł i z grubej rury Zaproponował mi wyprawę na całego Żebym pojechał z nim na łajby na Mazury
Zgodziłem się bo wtedy w mieście nuda była Wszyscy znajomi już wybyli gdzieś na wczasy I wnet z plecakiem w pociągu z nim jechałem W plecaku miałem śpiwór, chleb i trochę kasy...
Gdyśmy tą łódką na wodę już ruszyli Powziąłem zamiar, by z browara łyknąć zdrowo I nawet chyba po otwieracz już sięgałem Gdy ten mój kumpel wyjechał z taką mową:
Chwyć się brachu i pociągnij ten fał Jak długo jeszcze będziesz tak stał Na tej łajbie ja rządzę, a ty słuchaj mnie Bo z kapitanem nie dyskutuje się
Żeby mieć spokój za linkę pociągnąłem I tak ciągałem przez godzin sześć czy siedem A gdyśmy nagle na mieliznę się wepchali To mój kapitan pośpieszył z takim śpiewem:
Schodź do wody, brachu, i spychaj nas Takie rzeczy się zdarzają nie raz Co kapitan ci powie - to święta jest rzecz Nie chcesz słuchać - zabieraj się precz
Potem był kanał - Jegliński czy Szymoński A ten nasz jachcik był, psiakrew, bez silnika. Kanał był długi, a słońce z nieba grzało Gdy w takie słowa odezwał się kapitan:
Chwyć tę cumę i wzdłuż kanału idź Czas burłaczyć, nie możesz w koi gnić Ja tu jestem kapitan, więc ty zrobisz to Może kiedyś odmieni się los
Gdy po tygodniu do celuśmy dotarli Jak dobrze pomnę do miasta Węgorzewa Na naszej łódce porządek trzeba robić Więc mnie kapitan do pracy jął zagrzewać:
Łap za szmatę, brachu i rób tu klar Do tej pracy posiadasz wielki dar Kapitanem ja jestem, więc któż to zrobić ma Chyba sam rozumiesz, że nie ja
Gdy rejs się skończył mój Jasiek był jak dawniej Już nie musiałem mu mówić "kapitanie" Ale przysiągłem że odtąd moja noga Na żadnej łajbie już nigdy nie postanie
Chwyć się brachu i pociągnij ten fał Jak długo jeszcze będziesz tak stał Na tej łajbie ja rządzę, a ty słuchaj mnie Bo z kapitanem nie dyskutuje się Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.