Dziadek mój od strony mamy, gdy był jeszcze młodociany, nie przyjmował wiadomości, że w realnym świecie gości.
Uradzono, że nim skruchy znak okaże, choćby kruchy, nim nadejdzie taki czas, krowę Bluskę będzie pasł.
Co dnia tedy ją wypędzał, a że w domu była nędza, znalazł teren jej paszowy na nasypie kolejowym.
Tu zapoznał się z kolei z urokami on kolei, tak dalece, że gdy przysnął śnił, że został maszynistą.
Wreszcie nadszedł dzień krytyczny, kiedy, pociąg zobaczywszy, przestał pasać, i jak stał, puścił się wzdłuż torów w dal.
Cóż go wiodło z taką siłą, że kraj rzucił, tam gdzie żył on? Jak okaże się za chwilę, sam się stał kolejofilem.
Tak na stacji woła: "Chłopcy, wiedźcie mnie do zawiadowcy! Przyjmę pracy każdy mozół, by być blisko parowozów."
"Maszynistą chciałbyś zostać? Masz za mały oczu rozstaw! Nic nie ujrzysz, bowiem kocioł tor przesłoni twoim oczom."
"Lecz zapału nie zapeszam" - zawiadowca go pocieszał. "Inną pracę ci wymyślę, byś miał kontakt z kolejnictwem."
"Możesz, jeśli słuch masz bystry, parowozów stroić gwizdki, by w systemie dworca brały najśpiewniejsze interwały!"
Bez namysłu na to przystał, by być w wirze kolejnictwa i wystroił chyba wszystkie parowozy narowiste.
A po pracy, w chwilach wolnych spędzał czas w parowozowni i na gwizdkach niewygasłych parowozów stu opasłych komponował z resztek pary kolejowe madrygały.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.