1.Zwr. Czuje chłód na swojej skórze, gdy wychodzę z rana na dwór Zasuwając zamek w bluzie, widzę jak latarnie gasną Budzą się do życia ludzie, pomagając sobie kawą By się ubrać zabrać klucze, i opuścić swoje gniazdo
Mógłbym liczyć te sekundy, które ciągle uciekają Ja nie śpieszę się w ogóle, idąc drogą popękana Daje słowo Ci na stówę, ze ty tez robisz tak samo Wady widzisz tylko u mnie, Bo u innych widzieć łatwo
Czuje wciąż pokusę, na to wszystko czego nie mam Chce osiągnąć w życiu sukces, choć nie w głowie mi kariera Nie oceniaj mnie po bluzie, nic nie znaczą polubienia Mego zdjęcia co widujesz, podczas gdy przeglądasz fejsa
Ręki Gest uścisku dłoni, Twojej dla mnie rzecz ważniejsza Jest od setki mych znajomych, których znam tylko z widzenia Szczere chęci do rozmowy, jak i wsparcia przyjaciela To coś czego za miliony, nawet nie ma do kupienia
2.Zwr Mówią nie ma nic za darmo, ja za darmo mam emocje Podejdź bliżej i się wsłuchaj, poczujesz je mocniej Przemierzam znów ulice, szukając swojego szczęścia Poza ludźmi nic nie widzę, w tym pędzącym mieście
Wszystko ma znaczenie, kogo wpuszczasz w otoczenie Ktoś kradnie Ci serce, później mówi że nic nie wie Rozpala uczucie z resztek poprzednich popiołów Taka gra w dwa ognie, uważaj poparzysz się znów
Bujasz się po mieście z logiem koki na bluzie Myślisz sobie jestem Bogiem, weź człowieku nie bluźnij Wzrok traci na wartości, kto nie potrafi patrzeć Latasz jak Ikar, bolesny może być upadek
Lajki na Facebooku, dodają Ci skrzydeł Nigdy nie będziesz jak 2pac bardziej jak Rysiek Riedel Przygrzejesz się szczęściem, wytwarzanym syntetycznie Oczy znów pokryje mgła, resztę lepiej przemilczę
3.Zwr. Twoje oczy są zamglone, Kiedy usta ludzi kłamią Prawda czeka tuż za rogiem, prędzej czy później poznają Zaufanie zniszczył ogień, którzy sami podkładają Chcieli zawrzeć układ z Bogiem, dzisiaj boga nie wyznają
Często osiągany sukces, po którym długo się bawią Sprawia ze tracą szacunek, do znajomych niższych ranga Jest ich stać no to kupią, wszystko czego tylko pragną Podczas gdy inni głodują, nawet O tym nie gadają
Ulica wychowa, czasem lepiej niż rodzina Kiedy córka rozpieszczona młodo urodziła syna On i ona, to rodzina, jakich dzisiaj widzę wiele Wciąż się stara wychowywać, dziecko za ojca i siebie
Gdy po policzkach spływa łza, przychodzi zwątpienie Mając w głowie milion spraw, których na prawdę mieć nie chce Przed oczami cały świat, w który czeka na nas wiele I otaczająca mgła, przez którą widzę nie wiele Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|