Poranek zmącony echami dyżuru Ulga, że jednak jutro nastało Wczoraj tęskniłem za swoim ogrodem Wczoraj tak mało się podobało
Jednocześnie prasować i lepić pierogi To taka specjalność, nikt nie docenia I tylko duchy wdzięczne się snują wśród zakamarków szpitala
Duchy chodzą po szpitalu, zaglądają do pokojów Roztargnione się krzątają, swoje tajemnice mają
La la la, la la la La la la la la la La la la, la la la La la la la la la
Psy szczekają, ja podążam wytrwale Czasem utknę na dłużej, czasem burza piaskowa Przysypie i [??] i wszystko od nowa dzieje się jak wątła życia mandala
Choć czasem ktoś głupi z butami wejdzie I zdepcze wulgarnie dobre intencje To zawsze nadzieja nowa się rodzi Nad Brudownikiem wschód słońca
Duchy chodzą po szpitalu, zaglądają do pokojów Roztargnione się krzątają, swoje tajemnice mają
La la la, la la la La la la la la la La la la, la la la La la la la la la
Duchy chodzą po szpitalu, zaglądają do pokojów Roztargnione się krzątają, swoje tajemnice mają
La la la, la la la La la la la la la La la la, la la la La la la la la la La la la, la la la La la la la la la La la la, la la la La la la la la laTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.