[Refren: Yung Adisz] Dzień jak co dzień, stanie w bloku, mordo, chyba wiesz jak jest Grupowanie, drukowanie, papier sam nie zrobi się Ze mną ludzie nie z tej bajki, okolice przejął gniew Cały świat jest do zdobycia, wiem to, walczę tak jak lew Zarabianie wyższej szkoły, każdy chce być Escobarem To pierdolę, znam tą bajkę, klatka nie jest moim planem Tamci chuja, nie przeżyli, tylko biegną za Oscarem Urodzili się z przewagą, ja po wszystko się wspinałem Bez figury, dyscypliny, motywacji i struktury Mam ważniejsze egzaminy niż zdawanie tej matury Kiedyś patrzyłem się w dół, teraz gapię się do góry Bycie pizdą i sierotą nie ochroni twojej skóry
[Zwrotka 1: Yung Adisz] Ey, jestem surowy to mi daje głowy Jestem najlepszy, to nie zawody Muszę zakurwiać bo mam swe powody Jak coś chcesz to o to walcz, a nie szukasz zgody Zrobiłem kontakty, zmieniłem kontrakty W książce nowe akty, w notatkach same fakty Punkt bez powrotu, to nie są abstrakty Jesteśmy tu na długo, wbijam po wszystkie szmaragdy Mordo, nie wiesz jak to jest mieć na piątą do roboty Mordo, nie wiesz jak to jest, poniedziałku do soboty Mordo, nie wiesz jak to jest, gdy na koncie zero floty Nigdy więcej nie zmarnuję już czasu na parę groszy No bo wiem na co mnie stać, wiem ile ja jestem wart Jeśli ktoś cię nie docenia, to potraktuj go jak żart Obaj wiemy, że to ciężka praca, daily, a nie fart Pół dekady już to robię, ale to dopiero start Sorry bb, dzisiaj nie mam czas na sex i papierosy Zapierdalam noc za nocą, zobacz, co dzień tracę włosy Znowu każdy nie rozumie, że posiada tyle mocy Zamiast słuchać się sumienia, wyciszają swoje głosy
[Refren: Yung Adisz] Dzień jak co dzień, stanie w bloku, mordo, chyba wiesz jak jest Grupowanie, drukowanie, papier sam nie zrobi się Ze mną ludzie nie z tej bajki, okolice przejął gniew Cały świat jest do zdobycia, wiem to, walczę tak jak lew Zarabianie wyższej szkoły, każdy chce być Escobarem To pierdolę, znam tą bajkę, klatka nie jest moim planem Tamci chuja, nie przeżyli, tylko biegną za Oscarem Urodzili się z przewagą, ja po wszystko się wspinałem Bez figury, dyscypliny, motywacji i struktury Mam ważniejsze egzaminy niż zdawanie tej matury Kiedyś patrzyłem się w dół, teraz gapię się do góry Bycie pizdą i sierotą nie ochroni twojej skóry Zrobiłem kontakty, zmieniłem kontrakty W książce nowe akty, w notatkach same fakty Punkt bez powrotu, to nie są abstrakty Jesteśmy tu na długo, wbijam po wszystkie szmaragdy
[Zwrotka 2: Gottastral] Czuję, kurwa, się jak lew, ulice to Serengeti Głodny na te parę zer, ze sceny zrobię kotlecik A kurwy się coś prują, od tych plotek łapię mętlik Wszystko co, kurwa, nawijam to są fakty, nie zamierzam uczyć dzieci Jestem zimnym skurwysynem, zapomniałem o uczuciach I pamiętam moje życie, kiedy co dzień żyłem w bólach Twoja kurwa, zwykła dziwka, coś pierdoli wciąż o fiutach Niunia, zrozum, nie mam czasu, kiedy w grze jest duży utarg Nie dostałem nic na tacy, co dzień ciężko zapierdalam Żeby móc za jakiś czas rodzicom zbudować pałac W moim sercu WiFi KLAN, latam, kurwa, wciąż na faktach Jakaś kurwa wciąż pierdoli, że ja nie dożyję rana Ja matury, kurwa, nie mam bo wybrałem inną drogę Jeśli stracę swoje życie, to tylko będzie mój problem Na chuj, kurwo, się flexujesz, że byłeś moim ziomkiem? Jeśli teraz ciebie nie ma, to serdecznie cię pierdolę Chuj tobie do japy, to jest życie bez powrotu Na dworze mam parę fur, po kieszeniach parę komór Nie pamiętam, mordo, kiedy miałem gotowego wersa Staję przed mikrofonem i to płynie prosto z sercaTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.