Mroźny powiew kłuje nagie ciało. Otwieram oczy, wyraziste piękno. Leżysz blisko, szybki wdech napawa siłą. Nie mierzę już nisko, to wszystko to: Życiodajna kompilacja, moja bezbłędna tonacja. Życiodajna kompilacja, moja bezbłędna tonacja.
I nie! Nie jest tak jak powinno! Monument spraw upada nisko. I nie! Nie jest tak! Monument porzuca swój gmach.
Coś wypycha, krzyczy, drapie, krawędź horyzontu łapie. To świt, wrzask wschodzącego słońca. Wyrywa mi Ciebie, okrutnie kąsa, kula płonąca. Życiodajna kompilacja, moja bezbłędna tonacja. Życiodajna kompilacja, moja bezbłędna tonacja.
I nie! Nie jest tak jak powinno! Monument spraw upada nisko. I nie! Nie jest tak! Monument porzuca swój gmach.
Dalej i dalej przez absurd stale tak stale. Dalej i dalej przez absurd stale tak stale. Dalej i dalej przez absurd stale tak stale. Dalej i dalej przez absurd stale tak stale.
I nie! Nie jest tak jak powinno! Monument spraw upada nisko. I nie! Nie jest tak! Monument porzuca swój gmach.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.