Napiętnuj mnie O wielka Frasobliwości Świętą nazwana, kanoniczne Nikczemności w ślepocie krzywdę rządzą A lud tępy w ciszy namaszczonej brnie głębiej w bagno W pokorze nurząc jeno stopy, dziadki chędożysz Pokrętna ambono, fałszywy ołtarzu, leniwy ty stanie Nadejdzie dzień klęski Alleluja!
Krew mi z pyska Hosanna! żółć się leje I ty nędzny tworze na wątłe umysły przyczajon haniebnie Niech wstęp ci będzie broniony przez Sfinksy Cyklopy, Tytanów i Wielkich
Do mych wrót miejsca mar sennych Nie zmącisz mej głowy, nie zniszczysz tej chwili Nie przejdziesz nie możesz nie ważysz się złamać pieczęci mej świętej nie zgładzisz tej myśli niepokalanej i czystej Nie wierzę to koszmar Jak jawa się sączy do mego schronienia do mojej oazy, do mego edenu Litania to cała przechodzi przez tkanki i serce porusza nie chce nie zgodzę się walczę lecz bój już przegrałem szamoczę się chwilą nabity na miecze dwa gołe
Wtem gałąź mnie budzi stukając do okna Zlękniony koszmaru dygoczę w ciemności noc koi me nerwy sen był to tylko znów bogiem ja sobie Więc zasnę ponownie i wyśnię te dźwierze i znów je przekroczę... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|