Plecak do snu się układa na dnie szafy. Lato głupio tak przez palce ot przeciekło. Starych dzwonów nie było w Giżycku, Z Bieszczad gdzieś wyjechał Antek Piekło.
Lato tak banalne w skojarzeniach. Myśli jakby złotym słońcem spowolnione. Zima zimą wróci we wspomnieniach, Przy okazji z jakąś muszlą odkurzona.
Połoniny literacko znowu rude. Rymy wzięte, że tak powiem prosto z czapy. Złota plaża, pies, blondynka - co za nuda Ale wzorzec ten wzięłyśmy z samej Yapy.
I ta miłość taka całkiem wakacyjna. Zachód słońca długie cienie kładł w sitowie. I wycieczka rzecznym statkiem promocyjna. I rozstanie dramatycznie jak posłowie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|