Moja kochanka jest bardzo brzydka Biała jak papier, usta zsiniałe Ale że z dobrym sercem kobitka Więc zamieszkałem u niej na stałe
Moja kochanka - nie śmiać się proszę - Nosi pończoszki grube, zrudziałe Zamiast bucików wdziewa kalosze Na opuchnięte nóżki zbolałe
Moja kochanka żyje miłością To nie umniejsza wcale jej biedy Tanio sprzedaje miłość swym gościom Mnie, naturalnie, kocha na kredyt
Czasem zarzuci chustkę na główkę I gdzieś na miasto w noc się wynosi A gdy powróci, da mi złotówkę Lub papierosa dla mnie wyprosi
Po co wychodzi w noc na ulicę Kto by tam takich dochodził rzeczy Ptaki niebieskie, jawnogrzesznice Pono sam Pan Bóg miewa w swej pieczy
Ja opowiadam jej bajki, dziwy Ona mnie swoim królem nazywa I taki wtedy jestem szczęśliwy I taka ona wtedy szczęśliwa
Moja kochanka, moja brzydula Smutne piosenki do snu mi śpiewa A kiedy płaczę, to mnie otula Gdy marznę, ciałem mnie swym ogrzewa
Tak mi jest dobrze u mej brzyduli Kiedy ją całą czuję przy sobie Za to ją wezmę w jednej koszuli Gdy tylko forsy trochę zarobię
Sprawimy sobie uczciwe gody Bez księdza, świadków i bez kościoła I tylko panna, tylko pan młody Do biesiadnego zasiędą stoła
Kupię jej wino mocne, choć tanie W jej biedne usta do krwi się wpiję I nim jesienny zły dzień nastanie Ja się z brzydulą na śmierć zapiję Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|