Co roku w czas wakacji maleje ziemska kula i ze swej emigracji odwiedza nas Urszula.
Urszula ma swoje lata, gadane, że Boże daj, mieszka na końcu świata, mówi o Polsce: „Ten kraj…
Ten kraj nie może wyjść z czarnej dziury – mówi Urszula skrzywiona – lewica taka ponura, prawica taka skłócona.
Wciąż Polak myśli, że darmo dostanie, nim za robotę się chwyci, po wierzchu wszyscy – dobrzy chrześcijanie, a w środku – antysemici.
Nie jestem harfą eolską, co pięknie chwali króla, niestety, Polska wciąż nie jest Polską” – mówi kuzynka Urszula.
Aż kiedy nad Tatrami z turni spadała gwiazda, Urszulę pod reglami napotkał śwarny gazda.
Terkot Urszuli zamilkł, a potem do północy niósł się śpiew gazdy: „Pani, kusące mocie ocy!”.
„Pani, kusące mocie… syćko?”
Późnym wieczorem, w dobie kolacji Urszula tak nam zeznaje: „No więc nie miałam racji – ten kraj jest pięknym krajem!
Ten kraj cudowne ma perspektywy! Ech, przyjaciele młodzi, przyjdzie kłopotów koniec szczęśliwy, prawica się pogodzi!”.
A gazda myślał, Urszuli głowę gładząc jak harfę eolską: „Ile to trzeba się nagazdować, by Polska była Polską…”.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.