Piętnastego września roku bieżącego wyszło z domu od tatusia i od mamy dziecko, blondyn, Jan Bobola, zamieszkały - bliska Wola, Sienna dziewięć i po schodkach w lewo z bramy.
Chłopiec, lat trzydzieści parę, raczej chudy, trencz, pepegi, termos, teczka i długopis, wzrost - metr siedem w kapeluszu, lekki przydech po kokluszu, oto i zaginionego jest rysopis.
Ma on jeszcze taką cechę utajoną, takie lekko dostrzegalne błyski w oku, w mięśniach twarzy takie skurcze, jakby chciał powiedzieć: "Kurczę, ludzie, kurczę, dajcie wy mi święty spokój...".
Więc ktokolwiek wiedziałby o dziecka losie, niechaj w niczym faktu tego mu nie zdradza, nie próbuje dziecka gonić, powiadamiać, krzyczeć, dzwonić oraz, proszę, nigdzie go nie odprowadzać...Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.