Pewien znany ichtiolog zachodzić jął w głowę, czemu bałtyckie ryby stały się nerwowe. Nie tylko w pojedynkę, ryb całe ławice poczęły w niebezpieczną popadać nerwicę. Ja myślę, że ta sprawa wyjaśnić się da. Precyzyjnie naświetla ją diatryba ma.
Gdy w stoczni nowy statek puszcza się na wodę, ryba, proszę ja państwa, widzi to od spodu, najpierw rozpruwa wodę wielka stali ściana, potem kilka okruchów z butelki szampana. Ryba zasię od spodu widząc wszystko to, myśli sobie, nerwowo myśli: "Ale dno...".
I ryba, cała w nerwach, dostrzec przy tym nie chce, że owo dno jest coraz bardziej nowoczesne, że jest nasze, że nikt nam go nie dał w prezencie, że jest nasze wspólne, piękne osiągnięcie, ryba myśli nerwowo: "Ohoho, ale dno...", ale nie to najbardziej denerwuje ją...
Bo wód głębiny nie są Francją-elegancją i statku dno z przeróżną styka się substancją. Każda uczciwa ryba na widok ten blednie, substancja jest paskudna i przylepna wrednie. Nią to się dno oblepia - państwo wiecie, czym- gdybym dodał, że równo - zrobiłby się rym...
I teraz ryba słyszy - i stąd jej problemy - jak substancja paskudna śpiewa: "Hej, płyniemy!". Jak paskudztwo, co znów się załapać zdołało, "Płyniemy!" - śpiewa. "Chłopy! Po nowemu! Śmiało!". Kiedy uczciwa ryba słyszy taki śpiew, choć zimnokrwista - z punktu traci zimną krew...
Tu koniec mej diatryby, jak zwykle się zdarza, zostało kilka wierszy w formie komentarza... Chwalebny w czas odnowy wykazując zapał, uważaj, kto wodował - a kto się załapał, i niech ci wszystko jedno nie będzie - psiakrew - gdy śpiewasz: "Hej, płyniemy!" - z kim ten dzielisz śpiew.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.