Czy mi się zamiar ten powiedzie – nie wiem, Zamiar to może zgoła niedorzeczny, Lecz chciałbym tutaj opisać smak pewien - tyleż wspaniały, ile niebezpieczny.
Przykłady na to – nikt mi nie zaprzeczy - mogą iść w setki, tysiące, miliony, Że kto tym smakiem się choć raz skaleczy, Na zawsze będzie już uzależniony.
Ten smak przenika wszystkie inne smaki, Smak słów i ciszy, smak chleba i wody, I umie w nałóg się przerodzić taki, Że ulegają mu całe narody.
I ja, pytając o sens dnia mojego, Wśród stresów, kłótni, odkryć, wątpliwości, Jestem z narodu uzależnionego Od tego smaku. Od smaku wolności.
Ostatnio sobie z nim ostro folguję, Dawkę za dawką ładuję nielichą I ćpam tę wolność, i się nią szprycuję Jak makiwarą czy inną marychą.
Radosnym wzrokiem dookoła patrzę - w Sejmie, w tramwaju roi się od ćpunów, I wciąż jest ciężko, lecz jakby inaczej, Bo jest nadzieja jak milion piorunów!
Szukam swej cząstki w nadziei wielości, myśląc: „Nadziejo, uwiń się, a żywo, I zmieszaj trochę ze smakiem wolności Smak cierpki, który ma święta cierpliwość.
I taką sztukę zrób z każdym rodakiem, Z takich, Nadziejo, skorzystaj kontaktów, By nam pomieszał się z wolności smakiem Smak logicznego kojarzenia faktów.
Wszystkie te smaki po spiżarniach są Twych, Zrób z nich, Nadziejo, w jednej pięknej chwili Nasz polski nektar lat osiemdziesiątych I spraw, abyśmy ze smakiem go pili.
Niechaj nam każdy łyk wolności spory Pozwoli działać mądrze i pomału, Aż co zaczęło się strzałem z „
Aurory„, U nas się pięknie skończy bez wystrzału„. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|