Mili państwo, pośród licznych opowiastek satyrycznych, z których nieraz miły słuchacz mój się śmiał, nie publikowałem słodkiej i niegłupiej anegdotki o facecie, który ze mną w szachy grał.
Choć nie wąsko był obryty, Znał roszady i gambity, bo teorię mądrą kuł od lat, grałem z nim bez przyjemności, bowiem grywał słabo dość - i już po paru ruchach mu mówiłem "Mat".
Aż tu facet dnia pewnego krzyknął mi, że dosyć tego, że tu jakiś podły spisek miejsce ma, bowiem prawda historyczna i konieczność dialektyczna żąda, by wygrywał tylko on - nie ja!
Na protesty me nieczuły, rzekł: "Zmieniamy gry reguły, bo nie wytrzymują one życia prób, od tej pory nie ma skuchy - na twój ruch - trzy moje ruchy i za każdy zbity pionek bierzesz w dziób!"
Na krzesełku się poprawił, za plecami mi postawił byków trzech, na widok których trzęsie febra, trzy figurki na raz ruszył, dziób mi puchnie, płoną uszy... A najśmieszniejsze, że on chyba znowu przegra.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.