[Syn:] Ja jestem jedna wielka wada, ja jestem wad najgorszych skład. [Ojciec:] I ja, i matka nad tym biada, i to od ładnych paru lat.
[S:] Wszystko, co zrobię, to podpada, zaraz jest kontra, szach i mat. [O:] Ty się z tym pogódź, trudna rada — my wyleczymy cię z tych wad!
[S:] Ach, żebym choć co jakiś czas usłyszał dobre słowo! Ach, żeby na mnie chociaż raz ktoś spojrzał bezwadowo!
Ale im przecież nie wypada, bo to im burzy cały ład. [O:] Wada na wadę się nakłada i jest tych wad już kilka stad.
[S:] I lada powód, pretekst lada wystarcza, bym im w oko wpadł. [O:] I prawie co dzień jakaś wada dokłada się do stada wad.
[S:] Bo tata same ma zalety… [O:] Tak, ja mam zalet bukiet, pęk: mam czyste buty i mankiety oraz wrodzony takt i wdzięk.
Kiedy się zwracam do kobiety, w kieszeniach swych nie trzymam ręk. (Co? Że powiedziałem „ręk”, chociaż każdy z nas wie, że poprawnie mówi się „rąk”? No nie, nie, nie musisz zaraz ironicznie uśmiechać się. To jest, proszę ciebie, to jest po prostu tak zwana licentia piosentica, jasne? No!) I nie przekonam się, niestety, do tego twego brzdęk-brzdęk-brzdęk.
Ach, żebyś ty się we mnie wdał, rozpaczać bym nie musiał! Ach, żebyś raz choć kiedyś chciał coś zrobić pod tatusia!
Ale ci przecież nie wypada, bo tatuś to już inny świat… [S:] Znowu się zacznie wad parada, znowu się zacznie rewia wad…
[O:] Ja na twym miejscu byłbym stale charakter ćwiczył swój od lat… [S:] Bo ojciec to jest z samych zalet… [O:] A ty, niestety, z samych wad…Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.