Puchowy śniegu tren W krąg roztoczył lśnień czary, Dźwięczą sanek janczary, Miasto spowił już sen. A przez ulicy cieśń, Zdobną w śniegowe szaty, Jedzie panicz bogaty, Nucąc wesołą pieśń.
Umtata, umtata - to była taka wesoła pieśń...
A wtem do sań podbiega Dziewczyna, niosąc bzy, Do jej łachmanów brzega Przymarzły śnieżne skry. (Bo to była zima tysiąclecia). Wyciąga drżące dłonie W śniegowych płatków rój I cichy szept jej wionie: "Kup kwiaty, panie mój!".
Pan wstrzymał sani pęd (Prrr!) Z wolna spojrzał w jej oczy, A w tych oczu roztoczy Dostrzegł piękno i smęt. Wziął bzu zmarznięty kwiat, I rzekł: "Siadaj tu przy mnie, Już skostniałaś na zimnie, Ja ogrzeję cię rad".
Jak widać, wtedy podrywało się na sanie, tak jak teraz na samochody...
I zawiózł ją do siebie (A co, nie mówiłem?) Gdzie było ciepło tak, Gdzie świecił jak na niebie Pająków gwiezdny szlak. Posadził u kominka I szepnął jak we śnie: "A teraz niech dziewczynka Całuje mocno mnie!".
I tutaj, proszę państwa, zaczyna się historia romantyczna, dozwolona, no, powiedzmy, od lat osiemnastu, w najlepszym razie od lat siedemnastu. Jeśli, mimo spóźnionej pory, przy telewizorach siedzą jeszcze dzieci, bardzo państwa proszę, przynajmniej wyłączcie fonię...
Gdy u sypialni wrót Już z niej spadły łachmany, Blask jej ciała różany Zalśnił przed nim jak cud...
I tak dalej, i tak dalej, tu już trzeba sobie dośpiewać...
Lecz gdy zabłysnął ranek I ścichła burza krwi, Znudzony już kochanek Dziewczynie wskazał drzwi. (To był brutal!) Odziała swe łachmany, Jak kazał pan, jej kat, I niby pies wygnany, Szlochając, poszła w świat.
Oto do czego, proszę państwa, doprowadziło życie hulaszcze panicza i jak nędznie skończyła ofiara jego namiętności, która już wczoraj...
Odurzyła mu zmysły, Na jej ustach zawisły Jego wargi, co drżą.
A teraz biedna, zhańbiona dziewczyna leżała zmarznięta w zaspie śniegowej, przez którą cwałowały rumaki zaprzęgu lekkomyślnego panicza, który właśnie po hulaszczej nocy znajdował się w sąsiedztwie tej niesprzątniętej jeszcze zaspy. Dziń-dziń - to janczary...
Pan spojrzał na nią z góry, (Na dziewczynę) Zrobiło mu się żal, Zły trochę i ponury Odjechał w siną dal. A gdy mrok nieobjęty Na ciche miasto legł, Dziewczyny trup zmarznięty Przysypał biały śnieg.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.