Noc ciemna, a w ćmie głucho warczy agregat I czas stąpa wolno jak żółw... Się wznosi wraz z dymem do nieba - A ballad about Wolf (się):
Swe łowy poczyna nasz Wolf rozmaicie Czy dzień to, czy pełnia czy nów... Ach, ciężkie czasami ma życie, - Nie zawsze bezkrwawy to łów (A bo się trafi czasami dziewica, rzadko bo rzadko, ale...)
Bywały zastępy cesarzy ostępów: Niedźwiedzie, żubry i żbik... Lecz kogóż, no kogóż pomną panienki? W tej gestii nie podskoczy Wolfowi nikt.
Niejeden się łeb pochylił raroga, A zacne bywały to łby... Na każdym z nich dorodne rogi, - Na niektórych to nawet i po trzy! (bo to różnie bywa, zależy od kubatury i od przepustowości... Nie łba oczywiście... Łeb jak łeb...)
Wy, którzy zazwyczaj spokojni na dole - Zadrżyjcie, bo oto już dziś Rozpoczną się jurne swawole - Wolf obnaża swe kły! (zwłaszcza tors)
Drży knieja i wszystko co żyje w kniei Wieje na boki, przed siebie, a czort jeden wie, gdzie!
Trup ściele się gęsty na stołach i niżej To szklanka zabłyśnie, to pięść! Z dwóch dziur w głowie dość łatwo wylizać się, Lecz dzicz, niech kto rządzi tu wie!
Ballada się kończy jak w baku benzyna Na morał nadchodzi już czas: Walnijmy więc jeszcze po krzynie, Niech mocy nabierze mój bas!
By kroku dotrzymać przeróżnym nacjom Pomóżmy, pomóżmy, panowie mu, Bo cóż w dobie inseminacji Znaczy: only one Wolf? Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|