Przyjechał do Lwowa akrobata-mucha, Spadł z dachu na ziemi i wyzionął ducha.
Chciał pokazać ludziom, jak on umie zwinnie Drapać się po gzymsie i chodzić po rynnie
Chciał pokazać ludziom, że trudności ni ma I na gładkim murze jak mucha się trzyma.
Chciał się popisywać za bilety wstępu I najadł się wstydu, i narobił sztempu.
Wlazł na Teliczkową bez poczucia strachu, Minął drugie piętro, już był blisko dachu.
Wszyscy dech zaparli, cisza była głucha, Bo on rzeczywiście istny człowiek-mucha.
Czy on się poślizgnął, czy się tynk obruszył? Czy się chwycił gzymsu, a gzyms się wykruszył
Nagle z krzykiem leciał w dół, na łeb, na szyję Ratujcie mnie ludzie, taż ja się zabiję!
Krzyczał przeraźliwie i w połowie krzyku Trachnął w/Wpadł na bruk – i został leżeć, na chodniku.
Przyjechał do Lwowa akrobata-mucha, Wlazł na Teliczkową i wyzionął ducha
Tak się zakończyło straszne widowisko. Nie drap się wysoko, to nie spadniesz nisko. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|