Dałeś mi Boże miłość we mnie tak prosto, jak dajesz ziarno zbożom, owoce drzewom, jak dajesz rzece brzeg a niebu horyzont, który okrąża ziemię. Kazałeś mi Boże miłości we mnie rosnąć, jak każesz rosnąć ziarnu, dojrzewać drzewu, jak każesz płynąć rzece i niebu opierać się o horyzont, który okrąża ziemię jak więzienna cela. I zabrałeś Boże ode mnie miłość tak prosto jak zbożom odbierasz ziarno, drzewom owoce, niebu widnokrąg w czas burzy, jak każdej rzeczy każesz trwać i mijać ku twojej chwale. Błąkam się, Boże, pośród ruin jak szczur, zamknięty w wielkiej celi świata, nie mam miłości, nie mam wiary w ciebie i nawet nie wierzę w to co widzę. Tylko rośnie we mnie ślepe pożądanie drzewa, które chce wydać owoce. Któryś dał mi Boże miłość, któryś kazał miłości rosnąć i więdnąć we mnie, kiedy błądzący pośród ruin nocą walczę ze smutkiem mijania, wyprowadź mnie z chaosu ulic, rzuć mnie na róg ulicy, podaj mi dłoń prostytutki. Który masz w opiece poetów, w przystań spokojną mnie wprowadź. Boże, daj mi kobietę która nie jest chora. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|