Jest figurka ulepiona z chleba Razowego jak twoje podbrzusze. I nazwałem ją jak kiedyś Ciebie, By twe imię nie było mi puste. Ulepiłem swoimi palcami, Ostrzem drzazgi zaznaczyłem pępek, Postawiłem ją na parapecie Świata, który świeci za kratami. Teraz patrzę na nią, czy już słucha. Widzę w grudzie szpary, leczę śliną. Jest mój język, Twoje suche usta Kiedyś były równie chłonną gliną.
Choćbyśmy sobie przed snem długo je powtarzali Twoje imię jest ścieżką co nigdzie nie prowadzi. I sen wreszcie się waha czy wybrać znów tę stronę dokąd przez niebo idą tylko gwiazdy bose. I tak we śnie lecz bez snów leżymy do rana jakby nas skopano na niełaskawe dno. A jest nas dziewięciuset i w naszych celach mdłą mgłą szyby zadymi porannej śmierci zapach. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|