Ulicą Niecałą pewnego dnia W Warszawie strapiona dziewczyna szła W ogrodu chłodny mrok Taka smutna, aż łzy zamąciły jej wzrok
Czy pracę straciła, czy tak jej żal Że nie ma w czym pójść na dzisiejszy bal? Jakie smutki serce gniotą Czy dokuczył jej kto? Mniejsza o to: Ach, idzie ulicą ze swą tajemnicą i łka, i łka (x2)
I widzę, jak idzie, wytężam wzrok W jej stronę, i wołam w daleki mrok: Poczekaj, nie płacz, stój Nawet nie wiesz, jak błahy jest ten smutek twój!
Nieważne zmartwienia, naiwny płacz Wszak idziesz ulicą warszawską, patrz Świecą okna, stoją domy Tłum znajomych i wieczór znajomy Czy widzisz? - A ona w swój smutek wpatrzona i łka, i łka (x2)
I wołam ją ponad szumiący świat Nad czarną przepaścią dwunastu lat: Poczekaj, nie płacz, stój Daj mi wszystek twój żal, oddaj mi smutek twój
Weź wszystkie radości uchodźczych dni A tamte, warszawskie, podaruj mi łzy Czy słyszysz? Ach, nie słyszy Głos się gubi w ciemności i w ciszy I idzie strapiona, i myślę, kto ona - ach ja (x2)Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.