Ulicą Niecałą pewnego dnia W Warszawie strapiona dziewczyna szła W ogrodu ciemny mrok Taka smutna, aż łzy zamąciły jej wzrok
Czy pracę straciła, czy tak jej żal Że nie ma w czem pójść na jutrzejszy bal? Jakie troski serce gniotą Czy dokuczył jej kto? Mniejsza o to: Ach, idzie ulicą ze swą tajemnicą i łka
I widzę, jak idzie, wytężam wzrok W jej stronę, i wołam w jesienny mrok: Poczekaj, nie płacz, stój Nie wiesz nawet, jak drobny jest ten smutek twój!
Nieważne zmartwienia, naiwny płacz Ach, idziesz ulicą warszawską, patrz Świecą okna, stoją domy Tłum znajomych i wieczór znajomy Czy widzisz? - A ona w swój smutek wpatrzona i łka
I wołam w jej stronę, w szumiący świat Nad czarną przepaścią umarłych lat: Poczekaj, nie płacz, stój Daj mi wszystek twój żal, oddaj mi smutek twój
Weź wszystkie radości paryskich dni A tamte, warszawskie, podaruj mi łzy Czy słyszysz? Ach, nie słyszy Głos się gubi w ciemności i w ciszy I idzie strapiona, i patrzę, kto ona - to ja Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|