Maszeruje panów pięciu wokół stawu z tatarakiem, z laseczkami, uśmiechnięci, a na głowach szapoklaki.
W tym porządku szli gęsiego, licząc od pierwszego: pierwszy pan, drugi pan, trzeci pan, czwarty pan, a za nimi piąty pan — bo na razie nie ma zmian.
Kontemplując marszu teren, obejrzeli się do tyłu i zdziwiło z nich się czterech, bo piątego już nie było.
Zawrócili tymże szlakiem w kolejności takiej: pierwszy szedł czwarty pan, drugi szedł trzeci pan, trzeci szedł drugi pan, czwarty szedł pierwszy pan — o jednego zmalał stan, bo nam ubył piąty pan.
Wokół stawu znów spacerek, lecz przerwali go po chwili, trzech ich jest, a było czterech, a więc znowu zawrócili.
Teraz w takim szli porządku, licząc od początku: kiedy znikł piąty pan, pierwszy szedł czwarty pan, więc gdy znikł pierwszy pan, pierwszy szedł drugi pan, drugi szedł trzeci pan, trzeci szedł czwarty pan — pierwszy pan i piąty pan pod uwagę nie jest bran.
Próba marszu jeszcze jedna, znów stwierdzili małą zmianę, dwóm z trzech panów mina zrzedła, znów szapoklak znikł wraz z panem.
Inny mamy już kierunek, inny też rachunek: kiedy znikł piąty pan, pierwszy szedł czwarty pan, kiedy znikł pierwszy pan, pierwszy szedł drugi pan, więc gdy znikł czwarty pan, pierwszy szedł trzeci pan, drugi szedł drugi pan i o trzech zmalał stan — z tych już więcej żaden pan pod uwagę nie jest bran.
Szereg się po chwili zmniejszył, no bo drugi znikł, rzecz prosta, dla nas zaś jest najważniejsze, że już jeden pan pozostał.
Był to trzeci, ten środkowy, a my mamy z głowy, który szedł który pan, jeśli chcesz, sprawdź to sam.
W tej zabawie był i wzgląd, by ten morał wysnuć stąd: maszerując w przód czy w tył, bacz, byś zawsze w środku był!
O! Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|