Żył wielki zbój, słuchaczu mój, na zamku tym przed laty. Zbójectwa kwiat mu służył rad i kpił on sobie z kraty.
Lecz chociaż z kup- ców zdzierał łup, poniekąd był to Pierrot, bo cały łup dla biednych wdów przeznaczał i dla sierrot.
Do kroćset zbrój, do kroćset zbrój, dla sierot ten zbój jak wuj!
I wreszcie rzecz zbójecki miecz osiągnął niezwyczajną: bogatych wdów i sierot huf, a kupców nędzę skrajną.
I wtedy król, by nie miał zbój dla kogo już rabować, rozkazał wdo- wom za mąż wyjść, sieroty adoptować.
Do kroćset kul, do kroćset kul, niegłupi był z niego król!
Rozkazem tym, powiedziałbym, osiągnął król niewiele: bo zbój go zwiódł, wpadł nocą w gród i hulał z personelem.
Monarchę ściął, a złoto wziął — królowej posłał po tym wraz z kartką, co wzruszyła ją: „Dla wdowy od sieroty”.
Do kroćset krów, do kroćset krów, aniołem on był dla wdów!
Tym czynem szef wszak sprawił, że w złość wpadli nań zbójowie. I powstał bunt, a przecież grunt, że to był dobry człowiek.
Zabili go, choć byli to potulni dotąd chłopi. Stąd morał, że przyszłości nie ma w żadnej filantropii.
Stąd morał, że przyszłości nie ma — proszę kochanego pana — w żadnej filantropii!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.