Jedno jest pewne, że gdy już opuści Cię tożsamość, To będziemy tutaj wiedzieli co nam podrzuca pod oczy ta słabość, To stałość, to rapu całość, która jest ponad top trendy, To siła w naszych stylach, w żyłach (?) płynie, Znam ten strach, który życie wydrapuje na twarzach, Gdy śmieszne nadzieje zlewają się w makijażach, Widziałem dla nas pałac zbudowany z diamentów, Na szczycie obłędu, wokół rzeka sentymentów, Tych wydarzeń w centrum ciężko prowadzić pewną ręką, Gdy wzrok na piękno wciąż zamyka mi obojętność, Te kurwy z pełną gębą, tych durnych tępo gnębią Jak ścierwo ich zerwą, a i tak zegną się po berło, Na pewno wewnątrz wiem, że mam ziomów, braci honoru, Wiem, że przybiegną jak na wezwanie rogu Gondoru, Na forum hardcore'u utworów tych treść odsłonić, Podbijam te wersy pieczęcią osiedlowych kronik...
Widziałem morze żalu, ocean zwątpienia, Głowy nabite na palu, tonące w uśmiechach, W oczach moneta, ogień topi metal, Upadłe anioły przebrały się za człowieka!
Z jointem, wódką był nie krótko, czuł jak by w miejscu utknął, Teraźniejszość nie dawała szans na lepsze jutro, Słabość do kobiet weszła mu w krwiobieg, W niezgodzie z Bogiem, bowiem bunt czuł w sobie, ciężki człowiek, Istny, zawistny, diabeł i mistyk los Kubusia fatalisty, Co chciał być inny niż wszyscy, bystry, ponad zawistne pizdy, Tu gdzie prawdy, wiary rzeki dawno wyschły od Odry do Wisły, Emocje w sobie niszczył, konkwisty I do (?) pierdolił wzrok zawistnych, Co ich boli, bo włączył zmysły, Demon w nim rozwijał swe ciemne moce, To był krwawy film, sny, koszmary, nieprzespane noce, Gubił się wciąż dalej jakoś przebrnął, Potem na półmetku duszą zawładnęła niepewność, Dziś jest już mu na prawdę wszystko jedno, Bo na końcu tej drogi jest tylko obojętność...
Widziałem morze żalu, ocean zwątpienia, Głowy nabite na palu, tonące w uśmiechach, W oczach moneta, ogień topi metal, Upadłe anioły przebrały się za człowieka!
Ochrzczony błędami rodziny spijał sumieniem nie własne winy, Myślał, że jest z innej gliny póki nie opadł na głębiny, Często, mijamy się z tymi których kochamy zastanawiamy, Czemu się tak dzieje rodzimy się sami, sami umieramy, Bóg nie chodzi ulicami, Bóg chodzi po sumieniach, Wiem o tym od niego, bo zbyt często mnie odwiedza, Nie za błędu jest płytka ledwo widoczna z bliska, Niektórych błędy to sprawa nazwiska, Kiedyś miałem skrzydła niewinnego dzieciństwa, Dziś płoną ja z dłonią złożoną by wytrwać, Muszę się przyznać przed samym sobą, Upadłych aniołów nie widać, choć są mną bądź są Tobą, Z głodu pragnienia, pożarłem własne marzenia I wyrzygałem je jak najebany desperat, Mój ojciec powinien już dawno wszyć esperal, To nie Ty wybierasz życie, to życie Ciebie wybiera...
Widziałem morze żalu, ocean zwątpienia, Głowy nabite na palu, tonące w uśmiechach, W oczach moneta, ogień topi metal, Upadłe anioły przebrały się za człowieka!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.