(Proza) Dwunasty listopada. Dobry ojciec dał mi wolne. Reszcie kraju też. Więc odpoczywam. A jutro? Jutro amputują mi nogę. Na dziś miałem planowany zabieg, ale dobry ojciec narodu dał całej Polsce urlop. Przełożyli.
Na czerwiec dwa-dwadzieścia.
Do tego czasu noga i tak by odpadła, więc się umówiłem na amputację.
Była bez kolejki.
Jak tak można? Dać wolne ma ostatnią chwilę, jakby to nie był kraj cały, tylko osiedlowy sklepik?! I do tego konstytucja - połamana. Sędziowie - zaprzysięgani po nocach. Ustawy - na odwal, też po nocach!
A najgorzej, że jakby ktoś chciał sprawce tego wszystkiego pociągnąć do odpowiedzialności, to ten sobie siedzi na kanapie i śpiewa:
(Liryka) Pocałujcie mnie w dudę, pocałujcie mnie w dudę Żaden przepis mi nie każe stanąć przed tym ciemnym ludem Właśnie po to swój długopis mam nie w teczce lecz w pałacu Bym nie musiał się co rano budzić na moralnym kacu
Pocałujcie mnie w dudę, pocałujcie mnie w dudę Żaden przepis mi nie każe stanąć przed tym ciemnym ludem Właśnie po to swój długopis mam w pałacu a nie w teczce By cień odpowiedzialności móc spokojnie ważyć lekceTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.